Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2010    Stowoda
Zwiń mapę
2010
25
wrz

Stowoda

 
Niemcy
Niemcy, Magdeburg
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6286 km
 
Friedrich Stowasser urodził się pewnego grudniowego dnia w Wiedniu. Matką była zubożała Żydówka, ojcem bezrobotny technik, który zmarł w czasie operacji wyrostka parę dni po pierwszych urodzinach syna.
Stowasser miał 5 lat, gdy zaczął malować ku zgrozie własnej matki, której ostatnim życzeniem było, aby jej syn został artystą. Miał być użytecznym w porządnym zawodzie i miał być dopasowanym, a nie odstawać od społeczeństwa. Miał być, ale nie był - dokładne przeciwieństwo pobożnych życzeń rodzicielki.
Dom w Magdeburgu - Zielona Cytadela - powstał pod wpływem rysunku dziecka. W którejś szkole dzieci musiały narysować dom swoich marzeń, temat powszechny w ogólnoświatowej edukacji. Tym razem jednak rysunek poruszył skostniałą wydawałoby się urzędniczą strunę - w kształcie buta natchnął polityków i radnych poetycko i kreatywnie - zezwólmy na takie szaleństwo, wybudujmy dom zwariowany, kolorowy - niespodziankę w naszym szarym, burym, postenerdowskim mieście.
Do takich szaleństw nadawał się najlepiej Hundertwasser, czyli Stowasser, czyli Friedrich alias Friedensreich. Nie można życ raz, drugi, trzeci, nie da się posmakować wszystkiego, ale można zmieniać sobie imię i nazwisko i w ten mały sposób wcielać się w nowe role w nowych miejscach. Prosta metoda na nieosiągalną ograniczeniem czasu różnorodność stosowana przez artystę.
Zaprojektował Zieloną Cytadelę - różowy kompleks mieszkalny. Wśród blokowisk i szarej propagandowej rzeczywistości wyrósł dom - bajka, dom - zabawka, dom - gra. Złudne krzywizny, okna, ach okna charakterystyczne, bo dom to okna, nie mury. W Zielonej Cytadeli nie ma dwóch takich samych. Wieżyczki, kule, kuleczki, kolumienki fikuśne, książęce zakamarki złudnej baśni dzieciństwa. Jego ostatni projekt, pracował nad nim tuż przed śmiercią w 2000 roku, dom oddano do użytku w 2005. W umowie zakazał zmieniania czegokolwiek po zakończeniu budowy - dom ma się naturalnie starzeć, farba płowieć widocznie dla mieszkańców i zwiedzających. Wmurowane narzędzia murarzy, symbole zamiast numerów dla parkujących i kategoryczne reguły użytkowania stojące w sprzeczności z artystyczną wolnością twórcy i odbiorcy. Narzucał je, by mieć komfort zrozumienia. Co za paradoks!
Pogoda dopisuje hundertwasserowska, kapitana "Deszczowy Dzień" - jego pogoda. Woda jako nieobliczalny element, niosący z sobą niezliczone możliwości, rodzaj ucieczki, refugium, do którego zawsze można uciec. Skłonność wyznaczona nazwiskiem? Dla artysty deszczowe dni należały do najpiękniejszych, "dni, w czasie których mogę pracować i jestem najszczęśliwszy". Mamy szczęście zwiedzać ten obiekt otoczeni jego aurą, jakby życzenia naturalnego porządku i harmonii - jego i nasze - się spełniały. Pozwolić płynąć, jasna recepta na każdy dzień.
Widzimy zamiast prostych linii - spirale, zamiast równych podłóg - krzywizny, które są naturalnym podłożem dla stóp. Zamiast sztucznych kwiatków - drzewa wyrastające z okien jego domu. Wynajemca jest wynajemcą drzewa, nie mieszkania. W umowie zobowiązuje się do zasadzenia lub pielęgnowania już rosnącego drzewa.
Hundertwasser wiódł barwne, ekologiczne, proste życie. Świadomie nie posiadał pieniędzy, przez rok na przykład nie wydał 50 dolarów, z którymi przyjechał do Paryża. Był żywym przykładem na to, że tak się da, że tylko w opozycji do pieniędzy i dóbr materialnych można być wolnym. Wygłaszał manifesty nago, zespalał się z naturą, zapuszczał brodę i planował własny pogrzeb pod drzewem tulipanowca, nago, otulonym we własnoręcznie zaprojektowaną chustę - flagę. Żył wszędzie i nigdzie. Umarł na statku.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
zaciekawiony i czekajacy na zdjecia
zaciekawiony i czekajacy na zdjecia - 2010-12-25 16:03
umarl na statku i co.... plywa jeszcze po ocenach i rozslawia imie....albo zostal zjedzony przez lawice sledzi a mysmy te lawice zjedli i co...ale takiej fantazji to nie mam
 
mamaMa
mamaMa - 2010-12-25 18:41
Fantazje kanibalistyczne?
Jak umarł to nie pływa, chociaż może właśnie do woli pływa i się z rybami jednoczy?
 
zula
zula - 2010-12-25 22:44
Nigdy nie byłam w Magdeburgu...a przecież tak ciekawe miejsce , podobnie jak wiele innych opisanych przez Panią w 2010 roku .
Czytam i powracam ponownie , oglądam zdjęcia i podziwiam !
Dziękuję za radość i czekam na kolejne wpisy już za parę dni w 2011 roku
Szczęśliwego Nowego Roku - Małgorzata
 
mamaMa
mamaMa - 2011-01-02 13:04
Dziękuję! Dobrego Nowego Roku, Pani Małgosiu.
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 18.5% świata (37 państw)
Zasoby: 1439 wpisów1439 5599 komentarzy5599 22832 zdjęcia22832 1 plik multimedialny1