Nain - brzmi biblijnie, ale tamto to wioska w Izraelu, a tutaj mamy miasteczko na skraju pustyni słynne z wyrobu dywanów i abasów, dłuższych płaszczyków, które produkuje się z wielbłądzich włosów (golą je? zbierają opadłe?). Jest tu też oczywiście, bo jakże by inaczej, Piątkowy Meczet - jeden z najstarszych budynków sakralnych Iranu, wybudowany w roku 960. Z jednym minaretem, bo sunnicki, z podziemiami trzy razy wyższymi niż szerszymi, z alabastrowymi oknami do naturalnego oświetlania ciemności. Budowla została wzniesiona na wzór sunnicko - abbasydzkich meczetów kolumnowych, co dało bardzo przyjemny, estetyczny efekt. Miło tutaj, chyba najbardziej z tego względu, że turystów ani widu, ani słychu.
Mury, słupy i kolumny zostały ozdobione wyłącznie stiukowymi płaskorzeźbami - skomplikowany sposób na roślinne motywy, finezyjne zawijasy perskiego pisma.
Parę kroków dalej piękny i spokojny dworek z muzeum etnologicznym. Na dziedzińcu ogród, drzewa pistacjowe, w środku eksponaty z okolicznego życia i jego przeszłości.
Z okien widok na XIV-wieczną cytadelę nadgryzioną bardzo mocno zębem czasu. Pod drzewami irańska familia urządza sobie piknik, dzieci mieszkające tuż obok obdarzają bezinteresownie uśmiechem i radością rozmachanych rączek.