Spotkanie odwagi.
Kobiecej, jak desperacja. Męskiej, jak nieskończoność. Ludzkiej, nieprzypadkowej.
Być w drodze, by nareszcie odnaleźć kształt bezpieczeństwa, które raz jest, niby nasycenie, innym razem oddala się, jakby pokusa stabilizacji.
Matthias przybywa, odchodzi, rozpływa się między świętymi kamieniami istnienia.
Bez stałego miejsca zamieszkania, bez ojczyzny, bez mocnej potrzeby posiadania. Stabilizacja wydana na pastwę pokuszenia.
Za chwilę poleci do Kanady, by wysiąść z samolotu i być.
Przed chwilą był w Papui–Nowej Gwinei, aby odnaleźć wioskę, w której pracował jego tato.
A może przemierzał rowerem Finlandię i Szwecję?
Albo Francję?
Albo Australię?
Być może zaszył się w górach Austrii, by nasłuchiwać, czy go słuch nie myli?
Zew czy nie zew?
„Być ciągle w podróży, lecz nigdy na stałe.”