To właściwie wstyd go nie znać. Wymieniany w każdym osobistym przewodniku po Berlinie przez różnych prominentów. U Christiana można podobno zjeść najlepsze smażone kiełbaski i kupić najsmakowitszy żółty ser. Wszystko to robi sam, jak i winko, którym częstuje stałych klientów spod lady. Jak ja lubię za nią usiąść na mini krzesełkach i obserwować ten targowy ruch! Handlarz z niego jak trzeba, żartowniś i specjalista od pomagania.
Właśnie...w lutym odbyła się premiera reprtażu o nim i jego projekcie pomocy w Ghanie. Chrystian buduje tam szkołę, otwiera zakład, w którym będzie kształcił młodych Ghańczyków (kiełbaski, oczywiście), wozi sprzęt lekarski, garnki i najpotrzebniejsze rzeczy. Ucieka przed konsumpcją tego niemieckiego świata w prostotę improwizacji. Mieszka pod Berlinem w domu, który jest w ciągłym remoncie. W szopie stoją gipsowe figury po artystach, którzy tu kiedyś wynajmowali pomieszczenia. W ogromnej kuchni praca wre. Christian miesza składniki do musztardy, której jego klientom zawsze za mało. Piecze ciasto, wyciska soki i ma w tym czasie tysiące pomysłów, co by tu zrobić nowego i pożytecznego. Gościnny i pomocny, ciekawy świata, ale i uparty - dąży do celu jak taran, nawet jeśli ten cel codziennie się zmienia.
Proszę go odwiedzić na Winterfeldplatz, gdzie stoi w każdą środę i sobote.