W żadnym wypadku nie można pominąć w swoich turystycznych zapędach Spreewald/Błota.
Łużyce Dolne, dwujęzyczna kraina, Szprewa poszarpana ostatnim zlodowaceniem, z dobudowanymi gdzieniegdzie kanałami długimi razem na 970 km. Uprawne pola, lasy, czółna, listonosz, który na nich dostarcza wyczekiwaną pocztę, ptaków śpiew, szelest zatapianego w wodzie wiosła, koronkowość budzącej się z zimowego snu zieleni i ogórki o najprzeróżniejszych smakach, jędrne, zgrzytające tą dorodnością pod zębami.
Rezerwat biosfery UNESCO, a jednak nieokiełznana cisza przyrodniczego fenomenu.
W czółnach, kajakach, na rowerach bądź pieszo - zatopić się, zamarzyć, pozwoilić duszy zaszeleszcić zachwytem i zapomnieć o zapachu ognia i smaku życiowej niepewności.
Największym miastem Spreewald jest Lübben, ale nas ciągnie głębiej, do Lübbenau, miasteczka starego z hotelowym zamkiem. Właściciele jego pochodzili z Toskanii, wybudowali, dbali, by w końców ulec finansowemu brzemieniu, z zamku muzeum zrobić, do wojny, której bomby zamek niszczyły, a pożar strawił niejeden skarb. Tu spotykali się planujący zamach na Hitlera Wilhelm Graf zu Lynar i Claus Schenk Graf von Stauffenberg. Zostali oni po nieudanym zamachu przez nazistów zamordowani, a rodzinna posiadłość przeszła w ręce państwowe. Po wojnie szpital, sanatorium dziecięce, dom matki i małego dziecka, żłobek, by w końcu po tych zdrowotno-rodzinnych ścieżkach na budowlanym zdrowiu podupaść. Miano go nawet w 1970 roku wysadzić w powietrze. Jednak po socjalistycznych, społecznych perypetiach zamek przeszedł w ręce prawowitych właścicieli, którzy miliony w niego zainwestowali i tak od ponad 20 lat można sobie w nim wynająć niejeden luksusowy pokój. Z widokiem na park i kawałki poszarpanej Szprewy.