Pisze się o tych wioskach, że czas stanął w nich w miejscu. Nie czuję tego, nie widzę, nie tak odbieram. Czas tu jest, płynie namacalnie, ale inaczej, swoim lekkim nurtem, swoim wyrytym od stuleci korytem niezmienności. Między białymi domami, ciasnymi uliczkami, od jednych malutkich, zamkniętych drzwi do drugich, od jednej donicy pełnej rozzuchwalonej stałym dopływem wody zieleni do drugiej, od jednego leniwie leżącego w cieniu psa do drugiego, od jednego staruszka do tego, którego dni są już policzone.Czas się tu nigdy nie zatrzymał, ale zachował na zawsze swój naturalny, powolny bieg. Nie miał okazji się zadyszeć i gnać na złamanie karku. Tu jest on taki, jaki jest naprawdę i zaskakuje nas, przybyszy ze świata jego spoconego w nienaturalnym biegu brata.
Querença jest bielutka, malutka, do przytulenia i zapatrzenia. Kościółek XVI-wieczny, ławeczka, upał doskwierający. Dróżki pomiędzy pomarańczowymi gajami, które sycą zielenią głęboką, rzeźkością powietrza, chłodem skoncentrowanego cienia. Ładnie, miękko i błękitnie. Biało - błękitnie. Ach, co za pejzaż!