Hradec Králové to miasto czeskich wdów. A dokładniej królewskich wdów, które obrały go sobie w XIV na swoją siedzibę, a poddani zmuszeni byli je utrzymywać. Oficjalnie, z wydanego nakazu podatku dla smutnych, być może wcale niebogatych, ale władczych pań.
Miasto z prawem mili, czyli wszystko co z handlem związane na terenie o szerokości jednej mili wokół było własnością grodu.
Miasto Jana Žižka, wybitnego dowódcy XIV-XV wieku, który nie przegrał żadnej bitwy, a jego opancerzone wozy uzbrojone w działa i rusznice uznaje się za pierwowzór czołgów. Czołgów, które pojawiły się ... 500 lat później! Na własne życzenie z jego skóry wykonano bęben, który był talizmanem armii Sierotek (odłam najbliższych jego współpracowników), a na jego cześć jedna z dzielnic Pragi zwie się Žižkow.
Miasto fabryki pianin Petrofa i forteca krwawej bitwy z 3 lipca 1866 roku, z której Prusy wyszły jako zwycięska siła w Związku Niemieckim.
Miasto z pustymi dziś ulicami, z kamienicami kolorowymi, katedrą św. Ducha, placem Jana Pawła II, płatkami śniegu wywijającymi piruety z wiatrem. Rewolucjoniści w kawiarniach z lampką białego wina, książką, zmarszczonym czołem i spokój minionej świetności. W oknach wystawowych "dzisiejsze" królowe (miejmy nadzieję, że jeszcze nie owdowiałe), absolwentki różnych szkół pysznią się i wdzięczą na wspólnych fotografiach, w różnych pozach i szatach obok swoich szkolnych towarzyszy. Takie fotografie spotykamy w wielu oknach aptek, sklepów, firm. Nowe życie, nowe kreacje, nowy odcinek błędnej historii.