Jest dziś chyba dokładnie tak, jak 1222 roku - średniowieczne ciemności spotęgowane grozą deszczu i mgły. Grube mury, które powstały na życzenie pobożne arcybiskupa Engelberta von Berga. Pobożne, choć i sprytnie pomyślane, bo zamek miał służyć jako twierdza obronna drogi, którą przez 1000 lat na przestrzeni od Lipska przez Kassel do Kolonii (ok. 500 km) wędrowali handlarze ze swoim towarem. Po niemiecku "Heidenstraße" czyli droga pogan, gdyż tędy właśnie szła chrystianizacja z Kolonii do Sauerlandu, czyli do pogan. Tą drogą też wędrował Otton III do Polski słowiańskiej na słynny zjazd gnieźnieński 1000 roku. Spał on jednak gdzie indziej, gdyż Schnellenbergu jeszcze tutaj nie było. A my w strugach wspomnianego deszczu, otoczeni wiekowością i starannością, zasypiamy ukojeni ciężarem tej historii.