Belweder to budowla ogrodowa z reguły położona na wzgórzu, z której roztacza się rozległy widok na ogród na przykład. Słowo pochodzi z włoskiego: bello - piękny, vedere - widzieć. Jest i drugie znaczenie: nadbudówka na szczycie budynku, często w pałacach, z tarasem.
Belvedere na górze Pfinstberg w Poczdamie zaczęto budować w 1847 roku: dwie wieże z rzymskim i mauryjskim gabinetami i galerię północną. Do 1852 roku zbudowano jeszcze arkady z kolumnadą. A potem zajęto się oranżerią w pałacu Sanssouci, a gdy zmarł pomysłodawca Belvedere Fryderyk Wilhelm IV projekt na chwilę podupadł. Fryderyk zainspirował samego siebie architekturą włoskiego renesansu, którą odkrył w czasie swojej pierwszej podróży do Italii. Gdybyśmy i my mieli takie możliwości, my współcześni podróżnicy, budować sobie po wyprawach ulubione, daleko odkryte budowle! A tak to tylko bazarowe pamiątki lub w setkach napstrykane zdjęcia. Wilhelm I doprowadził plany brata do końca, choć w znacznie odchudzonej wersji. Niedługo potem Belvedere mogła zwiedzać szeroka publiczność, jednak tylko przy zachowaniu surowych reguł, jak np. zakaz palenia tabaki czy wprowadzania psów.
II wojnę światową przetrwał Belvedere prawie bez szkód i po niej wciąż był udostępniony do zwiedzania. Dopiero w 1961 roku wyprowadził się stamtąd ostatni mieszkaniec północnej części budynku - wdowa po ostatnim kasztelanie, a sam Belvedere został zamknięty z powodu dobrej widoczności i bliskości wewnętrznej granicy niemieckiej i obiektów wojskowych sowieckiego garnizonu. Zabetonowane okna i zabarykadowane drzwi, a od 1980 roku Belvedere w ogóle nie uwzględniano w planach miasta Poczdamu.
Od 1988 roku, a szczególnie po zjednoczeniu Niemiec, Belvedere ożywiono i pielęgnując jak najlepiej, doprowadzono do jako takiej świetności. Dziś i psy i tabaka, czy tytoń nie są zabronione, ślub można wziąć i przyjrzeć się efektom artystycznej działalności. "Korona miasta" w pełni zasłużyła sobie na swoje miano dzięki prężnej działaności różnych stowarzyszeń i licznym prywatnym ofiarodawcom.
W Poczdamie jesteśmy dziś z innego powodu - wystawa Europa Jagiellonica o swego czasu bardzo potężnej rodzinie Jagiellonów. Wystawa cenna, solidnie przygotowana i otulona pasją pracowników i organizatorów. Przygotowywana od wielu lat. Przyjechała tutaj z Warszawy, a wcześniej oglądana w czeskim miasteczku Kutna Hora. Tam właśnie miała najwięcej zwiedzających, w Warszawie najmniej.
Na Pfinstberg do Belvedere pognały nas inne, raczej do przyjemnych należące, obowiązki. "Korona" godna jest choćby chwilowego założenia.