Santenay było w czasach antycznych miastem kuracjuszy, o czym dziś przypomina kasyno, basen termalny i parę hoteli. Później wino wyprzedziło wodę i dziś Santenay to przede wszystkim winnice, nawet piękny zamek z XI wieku, należący do księcia Burgundii Filipa II Śmiałego, który można zwiedzać pod pozorem degustacji okolicznie wytwarzanych trunków.
Troszkę w oddali od centrum kościół Saint Jean de Narosse, przepięknie stary, łączący w sobie romański portal z gotycką nawą, żywych ze zmarłymi, którzy śnią sen wieczysty na słonecznym cmentarzysku. Dziś koncert popołudniowy. Jako dzieci szczęścia zwiedzanie wnętrz z mistycznie pieszczącą mury muzyką fortepianu i donośnie grzmiącymi głosami śpiewaków.
Spod kościółka wiedzie droga na pobliskie wzgórze Mont de Sène (521 m n.p.m). Widoczne z oddali, z kanału i barki, trzy kamienne krzyże. Widok niebotyczny, wiatr odczuwalny, a słońce nieoczekiwanie bliskie i rozognione. W czasach neolitu nekropolia, w czasach podbojów rzymskich świątynia poświęcona Merkuremu, a w XIX wieku chrześcijaństwo wzniosło swoje trzy krzyże. Chronologia nawet tutaj, na francuskim końcu świata, godna światowej historii i dziejowego posłuszeństwa.