Powracając z di Quirra na główną drogę już jest łatwiej odnaleźć się w zawiłościach sardyńskiej prowincji, na bezludziu. Piękna polna droga pośród opuncji, z widokiem na błękitne niebo i od czasu do czasu morze. Zmierzamy powoli, ale konsekwentnie do Jerzu, czyli do środka górzystej wyspy. Zza któregoś zakrętu wyłania się zawieszona jakby w powietrzu, trzymająca się wyłącznie na słowo honoru wioska. Jedna z wielu, która robi niesłychane wrażenie na przybywających. Domy jeden nad drugim oparte o skały, nad przepaścią. Gdy się już do takiej górskiej wioski wjedzie wszystko zdaje się być zwyczajnie trwałe. Niestabilność pierwszego wrażenia znika do momentu, gdy znów obserwuje się wioskę z oddali. Jedziemy w kierunku groty Su Marmuri., słynącej z urody wyjątkowej i takiejże piękności. Od czasu do czasu jest otwierana poza sezonem dla turystów, wystarczy zapytać w znajdującym się tutaj barze. Ludzie się zbierają, a przewodniczka czeka serwując przy okazji włoskie cappucino. Gdy się już wszyscy w jej mniemaniu zbiorą, wpuszcza nas przez bramkę na strome schody, którymi wspinamy się do groty, by spod jej wejścia podziwiać przepiękny górzysty krajobraz. To na zewnątrz, w środku zapiera dech od ogromu (30 do 50 metrów wysokości) i niesamowitej fantazyjności finezyjnych formacji tutaj powstałych. Podświetlenie jest fenomenalne, wyobraźnia pozwala sobie na swawole, a wdzięczność w sercu za takie cuda nasyca radością życia.