Czas stanął w miejscu i kuruje się tutaj nieustannie solanką odkrytych w XIX wieku źródeł. Leniwie, sennie, z namaszczeniem i pietyzmem dbając o swoje zdrowie. Niesamowicie łagodnie płynący lekką strużką przemijających minut. Aż ciężko w takim łaskawym miejscu oddychać, nie mówiąc już o się spieszeniu czy nerwowości choćby lekkiej. Kroki stawia się drobne, otula wzrokiem niespiesznie stare kuracyjne budowle i zadbane ogródeczki, czy skwereczki. Dla innych ma się przymilny uśmiech, a dla siebie samego nieoczekiwaną cierpliwość i wyrozumiałość dla dalszych czy bliższych obowiązków. Zaspokoić głód można później, odpocząć za dużą chwilę, zezłościć to już w ogóle w dalekiej przyszłości, jeśli zajdzie taka potrzeba, choć niby dlaczego miała by zajść? Wszystko przemija, wszystko ma swój kres, nawet najbardziej stresująca sytuacja, czego dowiedzieć się można w takim miejscu jak Bad Harzburg.
Zamek Bündheimer stoi tutaj od około XVI wieku, przebudowywany trzy razy całkowicie, jako siedziba władzy ustawodawczej, która nie oparła się naporowi wojny trzydziestoletniej, by w końcu spocząć na laurach wydarzeń kulturalnych. Otacza go park, w którym bawią się swawolnie dzieci i nie mniej dobrowolnie wyprowadzane psy. Kaczki szurają brzuchami po sadzawce, a strumyk szeleści nurtem, jakby płynął w nieprzeniknionej puszczy.
Spory kawałek dalej, na krańcu miasteczka pod lasem być może najbardziej zaskakująca niespodzianka do odkrycia tego jakże wypieszczonego nabożnością miejsca: kawiarnia Winuwuk i Sonnenhof (czyli słoneczny dwór). Zaprojektowane w 1922 roku przez niemieckiego ekspresjonistę Bernhardta Hoetgera, zaskakują formą i fantazyjnością zarówno od zewnątrz, jak i od wewnątrz. Artystyczność w każdym calu, ekscesywność jak najbardziej, miejsce do ciągłego odkrywania i zachwytu. Tysiące szczegółów, detali, rzeźb czy plastycznie oddanych form z drzewa. Kawa i ciasto, ciepło ceglastej kominkowej ściany, Baba Jaga na miotle i kocie na dachu. Wszystko wkomponowane w aurę Bad Harzburga senną kontynuacją solankowej, sanatoryjnej tradycji. Wprawdzie artysta Hoetger miał problemy w czasach nazistowskich, które to nie znosiły inności, interpretując ją czasem przychylnie dla siebie, jednak udało mu się jako artyście zakazanemu przetrwać, jak i temu obiektowi bajecznych westchnień dzieci i dorosłych. Dzieci z lat 20-tych czy 30-tych minionego wieku do dziś rzewnie tamten zachwyt wspominają. Wspomnienie, które i nam wryje się zapewne do naszego nieprzewidzianego lecz w gwiazdach zapisanego końca.