Graf Belframi bardzo zabiegał o wybudowanie drogi potrzebnej do transportu wydobywanego materiału z pobliskiej kopalni Sa Duchessa przez tę właśnie grotę San Giovanni. Z końcem XIX wieku przemysł górniczy kwitł na Sardyni i różne rozwiązania w zakresie infrastruktury były jak najbardziej pożądane. Dlaczego więc nie przeprowadzić drogi przez grotę pełną naciekowych głazów i formacji skalnych, brzmiącą wdzięcznie płynącą przez nią rzeczką San Giovanni? Prawie kilometrowy odcinek z odgałęzieniami, których nie brano pod uwagę, a które dziś są badane przez naukowców. Grotta di San Giovanni była do 1999 roku jedyną dla ruchu kołowego przejezdną grotą na Sardyni. Pod koniec XX wieku zdycydowano się uznać ją za pomnik przyrody i w ten sposób położyć kres motorowej samowolce. Do dziś można tutaj przyjechać i bezpłatnie z latarkami sobie przez grotę przespacerować, oczekując mimowolnie zza każdego zakrętu wyjazdu jakiegoś samochodu. Można się zagłębić we szelkiej maści szczelinach i jeszcze ciemniejszych jamach, albo zadrżeć z przerażenia, gdy w jakimś załomie dostrzeże się zarośniętego tubylca, który z koszykiem w ręku na coś czeka. U wyjścia czy to z jednej czy z drugiej strony oszałamiają skały majestatycznych gór, chętnie używane przez miłośników wspinaczek. Poza dwoma robotnikami zajętymi układaniem kabli i owym zarośniętym tubylcem nikogo tutaj nie ma, czyli zieleń, jaskiniowa sensacja i wędrownicza sielanka na odludziu.