Jadąc z Wrocławia do Książa oczekuje się widoków zapierających dech w piersiach. Zamek zawsze prezentowany jest monumentalnie, górujący nad lasami i okolicą. A jednak – poza wzgórzami, które są jak balsam dla oczu, zamek zdaje się nie istnieć. Kamuflaż niemalże doskonały. Brama wjazdowa jest, park też. Parking z parkingowym i dwie żółte bramy. Za nimi różowe ściany frontowe zamku, które są prawie że niepozorne, ładnie się w ogrodowe rabatki wkomponywujące. Tego, co za fasadą się kryje, nie widać. Nie czuć też wysokości i stromości skały. Jest łagodnie, wieczorową porą romantycznie i z lekka oszałamiająco.
Książ to nie tylko perła wśród zamków, architektoniczny skarb, ale przede wszystkim fascynująca historia o wielu aspektach i etapach:
Największy zamek na Dolnym Śląsku, trzeci do wielkości w Polsce i należący pod tym względem do czołówki europejskiej. Ponad 400 pomieszczeń usytuowanych na skalnym cyplu na wysokości 395 m n.p.m., uroczo i wdzięcznie, ale jednak nie wzniośle, jak wspominałam na początku. Przynajmniej od strony wjazdowej.
Bolko I założył Książ w latach 1288-91 w celach warownych, choć istnieje legenda o olbrzymie, który swoją żarłocznością tak wystraszył okolicznych mieszkańców, że ci poprosili o pomoc wnuka Krzywoustego, Bolesława Wysokiego, który kazał wznieść na skale w zakolu rzeki Pełcznicy strażnicę z potężną wieżą, której to budowie olbrzym przyglądał się z początku ze stoickim spokojem, zagryzając widoki a to tuzinem krów, a to setką kurczaków. Gdy się zdecydował zniszczyć warownię wyrwanym głazem, osłabła mu ręka, a on sam runął pod jego ciężarem w przepaść stapiając się z kamieniem w jedno i pozostawiając po sobie Skałę Olbrzyma z nagim czubkiem.
Książ należał do wspomnianego już księcia świdnicko – jaworskiego Bolka I i jego następców, do królów czeskich z dynastii Luksemburgów, do śląskich rodów rycerskich, do rycerzy – rozbójników, do króla czeskiego Jerzego z Pediebradów, do króla węgierskiego Macieja Korwina, do czeskiego władcy Władysława Jagiellończyka, ale najsłynniejszymi i najdłużej panującymi właścicielami była rodzina Hochbergów. Ponad 400 lat dostatku i dobrobytu, który członkowie tego rodu umieli sobie zapewnić, byli bagatela drugą najbogatszą rodziną w Niemczech i siódmą w Europie. Pracowało na nich dziewięć tysięcy osób, w tym pięć tysięcy górników, jak pisała rozczarowana zamkowym życiem księżna Daisy, księżna, o której romantyczne legendy do dziś krążą po okolicach. Przed II wojną światową ród Hochbergów popadł w finansowe tarapaty, ratując się m.in. udostępnieniem swojej pięknej rezydencji do zwiedzania, co okazało się wielkim sukcesem, gdyż rocznie przyjeżdżało tutaj 80 tysięcy turystów. Niestety, już w 1939 roku część majątku przeszła za długi na własność skarbu państwa, a w 1941 roku zamek przejęli naziści, której ideologii i polityce sprzeciwiał się ten arystokratyczny ród. Organizacja Todt przerabiała posiadłość na siedzibę Hitlera, a to oznaczało zwykłą dewastycję i bezmyślność. Najpierw 1000 robotników, wkrótce 3 tysiące i 800 Żydów, którzy musieli dochodzić tutaj z obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Drążono podziemia, budowano trasę kolejową, wywożono, co się dało. Degradacji dalszej dokonali stacjonujący żołnierze radzieccy z Armii Czerwonej, a i szabrownicy, których w tamtych powojennych, zapewne trudnych czasach, było niemało. Do 1956 roku trwał taki trawiący zamek stan. Później zajęło się nim państwo polskie zabezpieczając i konserwując arystokratyczne pozostałości.
Rozmach życia w zamku Książ cieszył się sławą nie tylko w kraju, ale i poza jego granicami. Zjeżdżała tutaj śmietanka ówczesnych wyższych sfer, królowa Luiza z mężem Fryderykiem Wilhelmem III Pruskim, car Rosji Mikołaj I, przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych John Quincy Adams. Na uroczystości, bale, turnieje zapraszano nieraz i tysiąc osób, nie oszczędzając na wystawności i kosztowności tych imprez. Gościom zapewniano nie tylko wszelkie wygody, ale i spełniano najwybredniejsze zachcianki, jak podobno to było przy okazji wizyty właśnie cara Rosji Mikołaja I. Jako że ten bardzo bał się spiskowców zamurowano okna w jadalni zamienionej w kaplicę prawosławną, do przejażdżek po parku udostępniano mu kryty powóz z obstawą, która towarzyszyła mu również przy okazji przechadzek na zamkowe tarasy.
Najsłynniejszą i najromantyczniejszą postacią z Książa pozostaje jednak księżna Daisy – Mary Theres Olivia Cornwallis-West, żona Jana Henryka Hochberga. Angielka, którą matka z powodzeniem wydała za mąż za o 10 lat starszego bogatego Niemca, piękność i uosobienie kobiecości. Daisy była figlarna – po ślubie, opuszczając na zawsze rodzinę i wyjeżdżając na miodowy miesiąc, założyła tyłem do przodu elegancki kostium, zamówiony przez męża w Paryżu. Jej matka wybuchnęła śmiechem, ale Jan Henryk wściekł się i zaraz po opuszczeniu rodzinnego domu swojej żony zbeształ ją za niewybaczalne faux-pas. Była buntownicza – w proteście przeciw sztywnej etykiecie pałacowej przyszła do swojego męża i teścia w sukni zszytej z worków na owies przyniesionych ze stajni. Była miłosierna – dbała o górników i robotników pracujących na jej rodzinę i organizowała dla nich np. spotkania bożonarodzeniowe z poczęstunkiem i prezentami takimi jak kawa, cukier, strucle, jabłka i orzechy. Była społecznicą – walczyła o czystą wodę dla mieszkańców Wałbrzycha, którą zanieczyszczały ścieki, co przyczyniało się do regularnych epidemii, a gdy jej się to nie udało, zorganizowała związek koronczarek, które za swoją pracę dostawały godne wynagrodzenie i świadczenia socjalne włącznie z rentą i prawem do opieki nad noworodkiem, co wtedy było zupełną nowością (matki po urodzeniu od razu wracały do pracy zostawiając swoje dzieci na wiele godzin same, co przyczyniało się do bardzo wysokiej śmiertelności noworodków). Była podróżniczką – regularnie odwiedzała ojczystą Anglię, ale podróżował i po Indiach, Egipcie czy Malajach (od 1963 roku Malezja). Była zabobonna – wierzyła, że tragicznie zmarły poławiacz pereł rzucił na nią klątwe i długi, słynny, perłowy sznur przynosił jej pecha. Była nieszczęśliwa – nie tylko nie zaznała szczęścia w małżeństwie, które się rozpadło, ale szczególnie pod koniec życia zaznała biedy i uzależnienia od pomocy innych, choć do końca była szanowana i poważana przez wiernych sobie przyjaciół. Umarła dzień po swoich 70 urodzinach w 1943 roku, które obchodziła w willi parkowej w Wałbrzychu, dokąd została wygnana przez nazistów po skonfiskowaniu zamku. Urodziny były huczne, z górniczą kapelą, stosami bukietów kwiatów i mnóstwem gości. Pochowano ja wprawdzie w mauzoleum Hochbergów w książańskim parku, ale w 1945 roku przeniesiono z obawy przed profanacją przez tych, którzy domyślali się w jej grobowcu sławnej biżuterii. Miejsce jej pochówku nie jest dokładnie znane do dziś.
Zamek czaruje swoją historią i wyglądem, choć pewnie daleko mu do tego, co było zanim zjawili się tutaj naziści. Przynajmniej wewnątrz. Zewnątrz mogę napisać o nim tylko jedno: arystokracja wyjątkowości.
Zamek Książ w Wałbrzychu Sp. z o.o.
ul. Piastów Śląskich 1
58-306 Wałbrzych
czynny:
01.IV-30.IX. poniedziałek-piątek 10.00-17.00
sobota-niedziela 10.00-18.00
01.X.-30.III. poniedziałek zamknięte
wtorek-piątek 10.00-15.00
sobota-niedziel 10.00-16.00
nieczynny:
pierwszy dzień Wielkanocy, 01.XI., 25.XII., 01.I.
ceny biletów:
zamek, tarasy i palmiarnia: normalny 25,00 zł, ulgowy 18,00 zł
zamek, tarasy, stajnie zamkowe, palmiarnia: normalny 30,00 zł, ulgowy 20,00 zł
tarasy, palmiarnia: normalny 15,00 zł, ulgowy 10,00 zł