Różowa korona, zazieleniony trawą biały kibelek, taśma klejąca w roli sztuki, sznurek, koralowy owoc na suchej gałęzi, rozzuty z zabezpieczeń elektryczny domek i lada na wegańskie jedzenie zapite ekologiczną oranżadą. Nie słychać w eterze już nic, poza pluskiem przepływającej obok Dahmy. Nie widać rozćwiczonych młodzieńców i roztańczonych dzierlatek, nie ma szpicli, nie ma nauczycieli, nie ma dziennikarzy. A kiedyś to wszystko było, gdyż budynek ten powstał na życzenie potężnej niemieckiej instytucji finansowej Danatbank jako placówka sportowa i rekreacyjna. Powstał w latach 1929/30 w bardzo interesującym stylu cegłowego ekspresjonizmu.
Przyszła II wojna światowa, jak się można domyślać wraz z nią choroba i okaleczenie, czyli szybko zarządzono tutaj lazaret, a gdy wojna się skończyła nastał najbardziej interesujący historyczny czas korzystania z tego przybytku. Funkhaus Grünau. Już nie sportsmeni i rekordowcy, ale żołnierze i dziennikarze, którzy wysyłali stąd w eter swoje audycje radiowe w celach ideologicznych i propagandowych. Niemiecki kanał wolności 904 i Niemiecki kanał żołnierski 935 mieściły się w kategoriach ściśle tajne i zakazane ideologicznie obcym uszom. Pełna konspiracja, daleko od oficjalnego radia państwowego, z zaangażowaniem i miłością do systemu. Do 1972 roku.
Do roku 1991 kształcono w utworzonej placówce szkoleniowej przyszłych techników radiowców, przekazując im zapewne tajemną wiedzę o falach oficjalnych i tajnych, o sposobach komunikacji otwartej i zaszyfrowanej, o wpływie mediów na naród. Gdy nastały czasy demokratycznej wolności i pieniądze przestały się magicznie rozmnażać, budynek zapadł w śpiączkę. Zarósł, zaszumiał, zakurzył się i stracił parę cegieł. Zyskał wspomnianą już różową koronę i tajemniczość od lat opuszczonego miejsca, które przyjmują za swoje różni życiowi artyści, szczególnie ci bez dachu nad głową. Młodzież wyżywa się kreatywnie za przyzwoleniem właścicieli (spółka z Hamburga) zajmując się głównie recyklingiem i korzystaniem z wyrzuconego. Enigmatyczność zapuszczonego i opuszczonego przez dobre duchy miejsca uderza nie tylko w oczy, ale i w duszę, która niepomiernie solidaryzuje się z hańbą człowieczej dezynwoltury. Szkoda i stylu tej architektury i aspektu historycznego, jak również zwykłej finansowej gospodarności, która gdzieś się nagle nie po niemiecku zagubiła.
Gdyby żył Stefan Heym to być może zawołałby po swojemu o pomstę do nieba. Być może, choć nie powinno się nieznanym nieznajomym za dużo subiektywnie przypisywać. Heym był walczącym ideologicznie pisarzem żydowskiego pochodzenia, który w niebezpiecznych czasach wojennych żył w Ameryce, by szybko jednak wrócić do Niemiec i „zawsze się wtrącać”, jak zagadkowo głosi napis na błyszącej metalowej płycie solidnie przytwierdzonej do kamiennego cokołu. Podpisane: S.H.
Co ów skrót oznacza, wyjaśnia nam kelnerka ze znajdującego się naprzciwko małego parku lokalu o zbyt wiele nie mówiącej nazwie Cafe Liebig. Stefan Heym wtrącał się ostentacyjnie i brawurowo, by umrzeć po wygłoszeniu referatu na sympozjum w Izraelu, czyli niejako na swojej właściwej ziemi ojczystej. A kelnerka uśmiecha się, nie, nie uroczo, ale trochę ze zniechęceniem, jakby musiała na to pytanie odpowiadać przynajmniej dziesięć razy na dzień. Być może, w końcu kawiarnia położona jest vis-a-vis przystani z pomostem i wodnym ptactwem przyjmującym z przejęciem każdy kęs rzucanego chleba i pomiędzy Ballhaus (domem balowym) a parkiem ze wspomnianym pomnikiem, który swoją związłością i trudnymi do rozszyfrowania dla nie-tubylca inicjałami motywuje do szukania odpowiedzi. I kto jej może udzielić lepiej i kompetentniej niż obsługa tak blisko położonego lokalu? A że kawiarnia jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju, na brak gości i to w odpowiednim natężeniu nie może narzekać. Istnieje od 145 lat i jest jedyną secesyjną kafejką w Berlinie. Na zewnątrz trywialny socjalizm, a w środku – urok detalu, formy i tej wyjątkowej dla secesji fikuśności kształtu. Perełka, cudu tworzenia czar, w którym można dla wzmocnienia i napić się kawy z koniakiem i posilić solidną niemiecką kuchnią. A posilić się trzeba, gdyż przed nami najważniejszy punkt dzisiejszego programu...
Funkhaus Grünau
Regattstraße 277
12527 Berlin
Cafe Liebig
Regattastraße 158
12527 Berlin