Krajobraz fantastyczny i porywający. Wzgórza niewysokie pokryte bielą, falujące i owym kolorem się pieniące, zachęcają do natychmiastowego zagłębienia się w tym wiele obiecującym skrawku państwa Grecji: Ateny brzmią godnie i dumnie. Aby dostać się do ich centrum wystarczy wsiąść w tani miejski autobus i przedzierając się w jego głąb tłumić coraz większe rozczarowanie. Ta na horyzoncie ślicznie wyglądająca jasność to morze betonowych budynków, które straszą swoją brzydotą i topornością, a cała stolica jest nimi zwyczajnie zalana. Hałaśliwa ulica, nieprzebrane ilości ludzi, plątaniny kabli i wysypujące się śmieci. Pierwsze, zapewne złudnie złe, wrażenie pozostanie, niestety, naszym ostatnim.
Mamy grzesznie mało czasu, który wykorzystujemy na zrealizowanie dziecięcych marzeń. Tyle opowieści, legend, mitologia i wiedza ogólna, filozofia, matematyka i polityka, co tylko może się kojarzyć z Akropolem, który niecierpliwie wypatrywany, jest jak filmowa inscenizacja odrywająca się swoją boskością i nieba sięgającą wysokością od u jego stóp położonego miasta.
Nietrudno do niego trafić, dużo trudniej stłumić wprost infantylne wzruszenie tamtych marzeń dziejącego się spełnienia.
Na Akropolu znajduje się Partenon, świątynia, który przyprawia o gorączkę dowiadywania i kształcenia się podniecenia. Ta doskonałość proporcji, harmonii i subtelności oszałamia i wzbudza potrzebę dociekania, jak to wtedy było, wtedy, w latach 447 - 432 p.n.e., gdy budowano ten schematyczny cud. Tutaj głosił swoje filozofie Sokrates, Herodot i Tukides to również jego goście, którzy nie byli wyjątkami w mieście, które przyjmowało wszystkich. Demokracja, czyli władza ludu, przyczyniły się do Partenonu powstania. Na kamiennych tablicach rządzący wypisywali wszystkie wydatki miasta i wystawiali na widok publiczny, by reszta mogła zaprotestować, albo zaaprobować. Partenon należał do drugiej kategorii. Na szczęście.
Ten idealny prostokąt zdaje się być doskonały w swojej geometrycznej formie, a jednak to optyczna złuda. Była świątynia składa się wyłącznie z krzywizn, nie ma ani jednego kąta prostego i ani jednej linii prostej! Ten niewiarygodny fakt jest jeszcze bardziej fascynujący, gdy stoi się z nim twarzą w twarz. Do tego żaden z elementów, żadna kolumna, żadem marmurowy blok nie można przestawić gdzie indziej, każde budowlane ogniwo pasuje dokładnie i wyłącznie w tym miejscu, w którym zostało użyte! Różnice w obróbkach liczą się w milimetrach, często niewidoczne gołym okiem, jednak są. Podobno restauratorzy natknęli się na spojenia, zawierające w sobie części drewniane, zapach użytego drzewa po otwarciu był wyraźnie odczuwalny! Zapach zaklęty na 2000 lat! Stosowano przynajmniej 52 kryteriów w budowie, odnaleziono 200 różnych śladów używanych przez rzemieślników narzędzi, pracowano z precyzją i w wyjątkowo szybkim tempie, płacono godnie, nawet niewolnikom. Długo nie wiedziano, jakie stosowano matematyczne formuły, aż do momentu odnalezienia na wyspie Salames tablicy z odbiciami stóp i rąk. Okazało się, że kolumny Partenonu odpowiadają temu wzorowi: 45 doryckich stóp, 50 jońskich stóp i 48 stóp. Do tego zastosowano system liczb: szerokość 30,08 m i długość 69,59 m, co daje stosunek 4:9, który zachowany jest w szerokościach partenowskich kolumn, w odstępach między nimi i pomiędzy wysokością i szerokością ściany frontowej. A wszystko to wypływa najprawdopodobniej z fascynacji doskonałością ludzkiego ciała, z jego idealnych proporcji, znanych nam ze szkicu Leonarda da Vinci - człowieka w kręgu i kwadracie, który on sam nazywał człowiekiem witruwiańskim, na cześć rzymskiego architekta, na którym opierali się i Grecy, budujący świątynię.
Być może Partenon należy rozumieć jako pomnik temu ideałowi? Ideałowi, czyli człowiekowi?
Być może, ale Partenon dziś to cień samego siebie, ruina otulona rusztowaniami, zabezpieczona dźwigami, próbuje oddawać się sprawnym, lecz jednak nie wszystko wiedzącym, rękom restauratorów, którzy wciąż zastanawiają się, jaki budynek zrekonstruować: ten pierwszy, czy może kościół chrześcijański, który barbarzyńsko sobie tutaj w średniowieczu urządzono, a może meczet osmański, który zniszczyła w roku 1687 potężna eksplozja? Oby pierwotność i źródło miłości do człowieka zwyciężyło w nam współczesnych planach.