Brigantium założyli Rzymianie, miasto dla cywilów z forum, świątyniami, halami targowymi, bazyliką. Cesarz Gracjan przechadzał się po jego ulicach w roku 377, ale Bregenz nie z tego dziś słynie. Najwęższa i największa część miasta, wrośnięta murem w jego ciało i wpleciona w muliste dno jego brzegu, przyczyniają się do sławy daleko w świecie.
Pierwsza atrakcja tkwi przy Kirchstraße ukołysana wiecznym letargiem istnienia i zakurzona niemalże dawno nieotwieranymi drzwiami oblepionymi już pajęczyną. Najwęższy dom (bądź ściana frontowa domu) w Europie znajduje się właśnie tutaj pod numerem 29. Za nią rozpościera się spora część mieszkalna, do której wchodzi się jednak z innej strony. Właściciel musiał się pożegnać z wejściem od ulicy z powodu ciekawskich turystów wciskających zachęcająco wyglądający dzwonek. A dom ma szerokość 57 cm. Akurat pasują drzwi.
Druga atrakcja położona jest u samych stóp miasta, opleciona wodą magicznego Jeziora Bodeńskiego, dziś późnym popołudniem prezentującego się w ciepłych barwach na różowo z tutejszym światem żegnającego się słońca. Największa wodna scena świata, ożywająca szczególnie latem, gdy odbywają się Bregenzer Festspiele i eksploatacja tej wyjątkowej estrady sięga twórczego zenitu. Cisza, wymowna szczególnie w zderzeniu z figurami terakotowej armii czekającej na soprany, tenory i basy opery „Turandot” jest myląca i niesie w sobie echo wszystkich do tej pory wyśpiewywanych arii.
Te dwie szczególności austriackiego miasteczka Bregenz są niezmiernie obiecujące. Dzień przed wigilią jest niesłychanie uroczo i nastrojowo, choinki przeróżne, stroiki, grzańce, nawet żywa szopka, a z tym wszystkim piękne kulisy na horyzontach – z jednej stron majestatyczne góry, z drugiej takie same Jezioro Bodeńskie. Krótka popołudniowa wycieczka z czystej ciekawości pociągnie za sobą w logicznej konsekwencji jeszcze jedną wizytację i kontemplację tego miejsca, co oznacza, że ciąg dalszy nastąpi:-)