Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2015    Wystawa
Zwiń mapę
2015
10
sie

Wystawa

 
Wyspy Zielonego Przylądka
Wyspy Zielonego Przylądka, Assomada
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7361 km
 
Do odwróconych do góry nogami klamek u Rose Marie trudno się w tak krótkim czasie przyzwyczaić i klamkę od łazienkowych drzwi wciąż wciskamy w dół. Dlaczego wmontowane są na odwrót nie wiemy i pewnie się nigdy nie dowiemy.

Właścicielka nie bardzo wierzy w trudy naszej nocy i twierdzi, że jeszcze NIKT NIGDY na NIC się nie skarżył. My też się nie skarżymy, tylko relacjonujemy zgodnie z prawdą...W cenie noclegu jest śniadanie, więc schodzimy do jadalni i czekamy. Rose Marie podaje najpierw po bananie i rozkłada talerzyki, później bardzo długo nie dzieje się nic, aż w końcu stawia przed nami po szklance upiornie słodkiego, świeżego, owocowego soku. Za dobrą chwilę koszyczek z bułką i trochę masła. A po kolejnej poważnej chwili wraca i pyta, jak przygotować jajko – na twardo czy jako jajecznicę. Nie noszę zegarka, więc nie wiem ile cały rytuał trwał. Część towarzystwa zdążyła w tym czasie przejść uliczkę i dotrzeć do punktu widokowego pod krzyżem.

Po śniadaniu trzeba wynająć samochód. W pobliskiej agencji, której adres dostaliśmy w hotelu Santa Maria, szybko okazuje się, że wolnych samochodów nie ma. Trochę zaskoczeni stoimy na ulicy i rozważamy możliwość przyjęcia propozycji Rose Marie, która zaoferowała nam swój pojazd beztrosko dodając, że zapomniała zapłacić za ubezpieczenie.
Na rynku istnieje jeszcze jedna możliwość: w informacji turystycznej pytamy o innych wynajemców i dostajemy listę z numerami telefonów. Możemy nawet zadzwonić, informacja ma dwa publiczne telefony, pani wciska przycisk zerujący, a za minutę rozmowy płaci się 10 CVE czyli 1 centa. W Herzt wolnych samochodów też nie mają, ale znajdujemy agencję, która ma forda z klimatyzacją, wolnego od zaraz. Uff.

Jedziemy przez wyspę na jej koniec. Mijamy straszne domki z pustaków, morze śmieci, jeśli tylko niedaleko znajdują się ludzie, góry majestatyczne i srogie, zamglone, samotne, budkę marki, którą zna niechybnie cały świat, siedzącą na poboczu, znudzoną młodzież, kobiety noszące na głowie garnki, miski i patyki, wypadek samochodowy, rachityczną zieleń, aż w końcu docieramy do Assomada. To trzecie, co do wielkości miasto Santiago, z rynkiem i dwa razy w tygodniu odbywającym się olbrzymim targowiskiem. Na głównym placu fotowoltaiczne drzewa omotane barwnymi szmatami, masę nudzących się ludzi i centrum kulturalne, w którym jest aktualnie wystawa malarska na temat kolonializmu. Ciekawe, krzyczące pragnieniem wolności i sprawiedliwości obrazy wiszą samotnie na tle kościoła i niebieskiej Maryjki. Nikt ich poza nami nie ogląda. Przypadkowo przyglądamy się próbom koncertowym pewnie szkolnym z bardzo przyjemnym śpiewem młodej dziewczyny i jedziemy trochę za miasto, by zatrzymać się i pospacerować po miejscowym cmentarzu. Krzyże w większości drewniane umiejscowione z przodu nagrobka, parę marmurowych grobów, bogatych, z fotografiami zmarłych. Zasuszone kwiaty, zaśmiecone ścieżki, cisza i potworna przestrzeń zastygłego smutku w zdającej się nie kończyć przestrzeni.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (28)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2016-02-29 10:41
Cmentarz niby prosty a jakże cudne zdjęcia tych ,którzy odeszli.
To wystawa minionych lat!
 
marianka
marianka - 2016-02-29 21:30
Ach ta Rose Marie!
 
pamar
pamar - 2016-03-01 21:17
Wciąż mnie szokuje ta gracja z jaką poruszają się kobiety niosą na głowie różne misy
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1