Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2016    Rozrywka i medycyna za przyzwoleniem zmarłych
Zwiń mapę
2016
01
kwi

Rozrywka i medycyna za przyzwoleniem zmarłych

 
Niemcy
Niemcy, Berlin-Mitte
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2979 km
 
Mieszkańcy Berlina przełomu XIX i XX wieku bardzo by się zdziwili widząc dzisiejszy Admiralpalast przy Friedrichsstraße 101. Względna cisza, nie licząc ulicznego gwaru i ludzkiego i transportowego, ruch mały, wzmagający się tendencyjnie wieczorem, żadnego zaaferowania najbardziej pożądanym wtedy miejscem niemieckiej stolicy. Gdy w czasie budowy przypadkowo odkryto tutaj w 1867 roku źródło słonych wód, już po sześciu latach otwarto Admiralsgartenbad, czyli łaźnię najlepszą w mieście, którą wprawdzie w 1919 roku zburzono, za to na jej miejsce czteropiętrowy pałac rozrywki z luksusowymi basenami, lodowiskiem i restauracją otworzono. Potężny budynek posiadał 900 pokoi i sal, kręgielnię, dużą kawiarnię i teatr, a same baseny otwarte były na okrągło – cały dzień i całą noc. Dziesięć lat funkcjonował ten przybytek rozrywki, który przekształcono w teatr variete w stylu art-deco na 1065 miejsc. Od 1923 roku istniał tutaj teatr rewiowy, a w 1930 roku rozszerzono miejsca na 2200 widzów. Współczesnej formy nabrał na zlecenie Göbbelsa, o wiele skromniejszy prezentuje do dziś koncerty i przedstawienia rodzaju różnego, oferuje swoje pomieszczenia spółkom i ideom, a w jego progach można pośmiać się poprawnie z aktualnej niemieckiej polityki w kabarecie Die Distel.
Z taką historią w tle wraca się niechybnie do przełomu minionych dwóch wieków – czy zdziwiliby się kąpiący w pięknie urządzonych łaźniach czy raczej zaciekawili nowymi, choć nie tak spektakularnymi pomysłami?

Friedrichsstraße, przy której znajduje się Admiralpalast, jest jedną z najbardziej znanych berlińskich ulic, gwarnych, rozdeptywanych codziennie przez tysiące turystycznych stóp. Długa na 3,3 km, przecięta wiaduktem kolejki miejskiej i mostem Weidendamm (Weidendammer Brücke) na Szprewie. Most istniejący od XVII wieku, najpierw drewniany, później z żelaza gliwickiego, przetrwał wojnę i zahaczenie przez polski statek wodny typu pchacz w 2006 roku, był świadkiem zaręczyn kultowego pisarza Theodora Fontane z Emilią Rouanet-Kummer i bohaterem niejednej fotografii czy poematu. Dziś orzeł zdobiący jego balustrady ma znów cesarską koronę i parę kłódek, jako symbol odwiecznej i wiecznej miłości.

Z mostu można poobserwować toczące się życie na szynach pobliskiej kolejki, na wodzie, na ulicy i chodnikach, jak i w licznie zagęszczonych tutaj knajpkach czy sklepach. Widać stąd doskonale wspaniałą scenę berlińską – Berliner Ensemble – znajdującą się w budynku Theater am Schiffbauerdamm, powstałym w latach 1891-1892 według projektu Heinricha Seelinga. Barokowo wyposażony, z repertuarem na najwyższym poziomie, przyjmował w swe progi autorów wielkich, np. w 1905 roku Gorki przyglądał się inscenizacji swojego dramatu „Na dnie”, a od 1928 roku wystawiono po raz pierwszy i wystawiano jeszcze 250 razy „Operę za trzy grosze” Bertolda Brechta, który wraz ze swoją żoną Heleną Weigel prowadził stworzony przez nich teatr Berliner Ensembles, istniejący wytrwale i dumnie do dziś.

Przed teatrem siedzi dwumetrowy Brecht i pilnuje porządku, a raczej dobrych humorów zdążających w jego literacko pielęgnowane progi widzów, których nie brakuje, przedstawienia, które można uznać za raczej ambitne i na poziomie są wyprzedane z dużym wyprzedzeniem, a sam występ na tutejszej scenie traktowany jest jako apogeum aktorskiej czy literackiej kariery.

Po prawej stronie teatru znajdowała się od 1867 roku pierwsza hala targowa Berlina zbudowana na 863 palach ze względu na tutejsze słynne błotniste podłoże. Hala przekształciła się z biegiem lat w cyrk, a później w teatr, który po drugiej wojnie światowej wystawiał głównie variete i był protoplastą istniejącego i dobrze się mającego Friedrichstadtpalastu, znajdującego się przy Friedrichstraße 107. Pod teatralnym placem przepływa rzeczka Panke, którą uda nam się jeszcze zobaczyć w czasie dzisiejszego spaceru, a niedaleka uliczka, prowadząca do Instytutu Rumuńskiego, nosi nazwę Am Zirkus (przy cyrku).

Zupełnie niedaleko, przy Albrechtstr. ,trudno nie zauważyć potężnego bunkra, wybudowanego na zlecenie nazistów przez przymusowych robotników, jako schronu przeciwlotniczego dla podróżujących koleją. Betonowy kloc zupełnie nie pasuje do żyjącego zupełnie innym niż wojennym nurtem miasta, jego gabaryty porażają i przytłaczają. 120 pomieszczeń dla około 2000 ludzi, wykorzystywane po wojnie przez NKWD i Stasi, dziś są własnością kolekcjonera sztuki Christiana Boros, który udostępnia swoją głównie współczesną kolekcję na jasnych zasadach – co godzinę 12 osób wchodzi z przewodnikiem niemieckim, pół godziny później z angielskim. Termin trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem (zdradzę, że my mamy na początku czerwca;-).

Po drodze do Friedrichstadtpalastu spotykamy kolorową piramidę na kółkach, bladoróżowe kwiecie jak parasol rozprzestrzeniające się ponad dwoma wesołymi motorkami i dom pod numerem 134, który niezrozumiale wciąga nas w swoje trzewia. Nowoczesny budynek upiększony reklamami różnych firm, goszczących w jego progach, a my rozglądamy się, co to może być, to coś, co nas tak niezrozumiale przyciągnęło. Winda, a konkretnie ściana za windą, z której spływa od samej góry woda. Jadąc w górę można sobie ten fenomen pooglądać, podziwiając niesamowity efekt przy nieustannym wpatrywaniu się w strużki spływającej wody.

Po drugiej stronie ulicy jest ON, symbolem którego, chyba prym wiodącego takiego domu w Europie, są dziewczynki ustawione w szeregu i wymachujące zgrabnymi nóżkami w kierunku zapełnionej sali. Przedstawienia zawsze robione z rozmachem na największej scenie świata (2854 m²) i najszerszej scenie europejskiej (24 m). Nieodzownym elementem jest woda, która zgromadzona w ilości 140 000 litrów robi niesamowite wrażenie, rozpryskiwana w tanecznych orgiach przez rozpalonych tancerzy, a w przedstawieniach zimowych zamieniana jest w lodowisko. Wspomnianych dziewczynek wyrzucających prosto w górę nóżki jest 32, czyli kolejna chluba, gdyż jest to najdłuższy szereg tzw. kickline świata. Sam zespół teatru składa się z 60 tancerek i tancerzy.
Do obecności na jakiegokolwiek przedstawieniu należy zachęcić:-)

Dalsza droga prowadzi w kierunku Oranienburger Tor, obiecująca tym samym bramę na tak samo nazywającym się placu, której dawno już nie ma. Choć trudno sobie to dziś wyobrazić cała tutejsza okolica była pod koniec XIX wieku zdominowana przez fabryki tzw. Borsigwerk, czyli światowej sławy się cieszącego i doskonale funkcjonującego przedsiębiorstwa rodziny Borsig, produkującego głównie parowozy. Noszące nazwę Oranienburger Vorstadt ( stąd można było dojechać prosto do Oranienburga) przedmieścia były częścią przemysłową ówczesnego Berlina, czego ślady jeszcze można tutaj znaleźć. Owej bramy jednak już nie, została ona przeniesiona do posiadłości letniej rodziny Borsig w Groß Behnitz, nazwa placu jednak pozostała, jak i budynek administracji rodzinnej firmy. Sam August Borsig zaklęty w kamiennego kowala wciąż trwa na straży swojej już nieistniejącej fabryki, a budynek w stylu eklektycznym zachwyca wykuszami i jakąś taką zgrzebnością w przecież poważnym rozmachu wyjątkowego przedsięwzięcia. Ciekawe, gdzie są ich potomkowie, ciekawe, co zostało z tamtego bogactwa (firma zatrudniała nawet 1500 ludzi). Sama firma Borsigwerk istnieje dziś rozszczepiona na wiele podfirm, jako cała grupa zatrudnia około 508 pracowników w branży chemicznej i petrochemicznej.

Wracając jednak do rzeczywistości przechodzimy na drugą stronę ulicy, która stoi w ogromnym kontraście do materialnych spraw mamoną tętniącej korporacji. Skromna, kremowa kamienica przy Chausseestr. 125 z klamką, którą otwierały jej drzwi dwie wybitne postaci niemieckiej sztuki – Bertold Brecht i Helena Weigel. Rewolucjoniści w każdym calu, walczący o społeczną sprawiedliwość, mieszkali do swoich śmierci (Brecht w1956 roku, Weigel w 1971) właśnie tutaj, a oboje spoczywają na sąsiadującym z domem cmentarzu Dorotheenstädtischen Friedhof, on ze sztyletem w sercu i w metalowej trumnie z niespełnionym ostatnim życzeniem, by na jego nagrobku wygrawerować: „On składał nam propozycje, które my przyjmowaliśmy”. Wspólnie prowadzili wspomniany już Berliner Ensemble, Brecht jako pisarz, dramaturg, inscenizator i poeta, Weigel jako aktorka i menadżerka. Ich sława kwitnie do dziś, a w tym domu (w którym on też umarł o 23.30 14 sierpnia) jest kultywowane miejsce pamięci z odczytami, wykładami, dyskusjami i możliwością zobaczenia w oryginale zachowanego mieszkania.

Tylko dwa numery dalej od razu wpada w oko i zachęca do wejścia na podwórza kamienica spod numeru 123, czerwono-żółto-biała w stylu secesyjnym, pięknie odrestaurowana, gdzie w roku 1912 przez dwa miesiące kręcono zatonięcie Titanica do niemego filmu „W nocy i lodzie”. Zresztą w latach 1907-1911 wykorzystywane było tutejsze poddasze przez firmę Biosop-Ateliers, uznawaną za protoplastę najstarszego na świecie studia filmowego Babelsberg (istniejącego i prężnie kręcącego filmy do dziś). Domu pod numerem 121 już nie ma, na jego miejscu znajduje się pomnika SPARTAKUS na cześć powstałej tutaj 1 stycznia 1916 pierwszej komórki Komunistycznej Partii Niemiec i współzałożyciela Karla Liebknechta, który prowadził w nieistniejącym budynku swoją kancelarię adwokacką. Pomnik znajduje się na zielonej trawce z barankami jako towarzystwem, a dostać się do niego można naciskając dzwonek nad napisem Denkmal. Drzwi otwierają się automatycznie.

Skręcając w Invalidenstraße i mijając pierwsze państwowe muzeum na świecie z ponad 30 milionami eksponatów, m.in. największym zrekonstruowanym i złożonym szkieletem dinozaura świata, czyli Muzeum Historii Naturalnej docieramy do medycznej części niemieckiej stolicy - kampusu Charite.

Przy Robert-Koch-Platz po prawej stronie Kaiserin-Friedrich-Haus zbudowany ze składek mieszkańców za 1,5 milionów marek jako miejsce kształcenia się i zdobywania dodatkowych kwalifikacji lekarzy, taki funkcjonuje i dziś, po krótkim rozdziale socjalistycznym, gdy stał się siedzibą Akademii Sztuki. Nazwany na cześć cesarzowej Wiktorii, żony Friedricha III, która wspomagała kampanie na rzecz nieustannego kształcenia lekarskiego, które to doprowadziły do budowy tego domu. Po prawej stronie sam Robert Koch, niemiecki bakteriolog, który odkrył bakterie gruźlicy, wąglika i cholery na tle 21-piętrowego budynku z 1000 łóżek dla pacjentów, 26 salami operacyjnymi i pięcioma oddziałami intensywnej opieki – i tutaj kolejny rekord, gdyż jest to najwyższa klinika na świecie. Aktualnie od 2014 roku w najwyraźniej kończącym się remoncie ma być najnowocześniejszym szpitalem Europy.

O wiele przyjemniej dla samych pacjentów jest jednak przy Luisenstraße, przy której znajduje się poza oddziałami szpitalnymi parę budynków ze śladami takich jak Karl Marx, zamieszkujący pod numerem 60 jako student (dziś to ostatnie zachowane mieszkanie berlińskie tego twórcy socjalizmu naukowego), czy Robert Koch, który w służbowym mieszkaniu pod numerem 57 prowadził laboratorium. Skręcając w bramę po lewej stronie rozpościera się ładny park, przez który przepływa rzeczka Panke, a którego najciekawszym budynkiem jest pochodzący z lat 1789/90 anatomiczny teatr pobliskiej szkoły weterynaryjnej (Tieranatomisches Theater). Piękny budynek z kopułą kryje w sobie historyczną salę, gdzie zwierzęta podjeżdżały z podłogi w górę, a padające z otworu w suficie światło doskonale oświetlało zgromadzonym wokół studentom szczegóły zwierzęcej anatomii. Wstęp do sali, jak i na wystawę jest bezpłatny.

Przechodzimy przez park w kierunku Friedrichsstr, kończąc ciągnącą się dalej turystyczną trasę w nadziei na rychły powrót. Ku zaskoczeniu spotykamy pelikana odważnie rozprościerającego swe skrzydła na miejscu byłego szpitala hugenockiego, który powstał tutaj w 1686 roku wraz z francuskim cmentarzem, będącym dziś częścią Dorotheenstädtische Friedhof (tam, gdzie spoczywa Bertold Brecht). Jakby tego było mało decydujemy się wejść w tzw. katolickie podwórza przy Hannoversche Str. 5 (Katholische Höfe) , gdzie znajdują się takie katolickie instytucje, jak bank Pax, hotel Aquino czy akademia. Zupełnie niespodziewanie i zupełnie niepasująco do nowoczesnego stylu budownictwa ukazuje się nagrobna stela, lekko pochylona, oblana słonecznymi promieniami na przysłowiowym skrawku ziemi. Okazuje się, że należy do Antoinette Weiss, młodej kobiety, która zmarła w wieku 27 lat 20 lutego 1805 roku i jako jedyna z przynajmniej 10 tysięcy tutaj pochowanych dzięki upartej rodzinie przetrwała po dziś dzień. Właśnie w tym miejscu powstał pierwszy po reformacji katolicki cmentarz, zamknięty w 1878 roku, a nagrobki znaczących ludzi przeniesiono na inne cmentarze. Rodzina Antoinette Weiss wydzierżawiła miejsce na 100 lat i na tej podstawie sprzeciwiła się planom zniszczenia steli. Po upływie czasu dzierżawy w 1908 roku przeniesiono go na cmentarz w Reinickendorfie, w 2007 roku sprowadzono jednak z powrotem i postawiono jako symbol i wspomnienie tego nieistniejącego już miejsca z prochami tysięcy zmarłych.

I może właśnie zmarli dyktują zakończenie dzisiejszej wędrówki...Rok temu trwożnie nie zajrzeliśmy pod numer 39/40 przy Oranienburgerstraße , nawet się nie oglądaliśmy, dziś wracając na stację kolejki Friedrichstraße niemalże bezwiednie postanowiliśmy wspólnie, acz telepatycznie, się do owych dzieci udać. Zaskoczeni brakiem wiedzy kelnera z lokalu pod tym numerem schodzimy do baru w piwnicach, którego właściciel od wielu, wielu lak obserwuje wciskających w odrapaną ścianę opuszczonego domu kiedyś fenigi, a dziś centy. On sam nigdy żadnych duchów tutaj nie widział, śmiejąc się szczerze i pokazując przy tym braki w uzębieniu, wyraża bez ogłady swoje zdanie na temat przesądnych bądź bogobojnych. Inny berlińczyk oszołomiony informacją nie uwierzyłby w jej fakt, gdyż jak przyznaje, mieszka tutaj od swojego dzieciństwa, a nigdy o tej historii nie słyszał i trochę oburza się, że gastronom jest w tej kwestii jednak lepiej poinformowany, choć przebywa tutaj zdecydowanie krócej niż on sam.
Pieniądze widzimy, dzieci nie i nic sobie próbując nie myśleć oddalamy się nabożnie od miejsca strachów. Kto wie, dzieci lubią być i bezwzględne i impulsywne...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (80)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (9)
DODAJ KOMENTARZ
BPE
BPE - 2016-04-07 20:38
spodziewałabym się ruin, zaniedbania, a tu tak pięknie...czysto
 
mamaMa
mamaMa - 2016-04-07 20:50
Berlin ma różne oblicza;-)
A Ty nie w Belgii?
 
pamar
pamar - 2016-04-08 06:57
Tak, to prawda Berlin potrafi zaskoczyć swoim ciekawostkami. Fajnie ze nam je pokazujesz :)
 
BPE
BPE - 2016-04-08 14:18
my ruszamy do Belgi 19 kwietnia :-)
 
mamaMa
mamaMa - 2016-04-08 14:22
Powodzenia!
Strasznie jestem ciekawa trasy...
To w polskich szkolach jakies ferie?
 
zula
zula - 2016-04-08 16:32
Poprowadziłaś mnie dzisiaj po kulturalnej części Berlina-poczytałam o teatrach, cyrku i przedziwnych domach i mostach...
Zobaczyłam pomniki i dom Bertold Brecht- bardzo ciekawe miejsca.Oj wiele bym mogła pisać...więc dziękuję pięknie .
 
BoRa
BoRa - 2016-04-15 16:18
Wow, ale kawał dobrej roboty zrobiłaś! Taki szczegółowy opis, że aż mnie tam przeniosło.
Wielkie dzięki, następnym razem jak będę w Berlinie spojrzę na opisywane zakątki łaskawszym okiem.
 
marianka
marianka - 2016-04-24 09:58
Ależ ten Berlin ma różnorodne, cudne oblicza! Ale miast Goebbelsowskiej prostoty chyba raczej wybrałabym blichtr, splendor i art deco!
 
danach
danach - 2016-06-19 00:18
Wydrukuję opis i ruszę Twoją trasą , dzieki :)
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 1403 wpisy1403 5503 komentarze5503 22018 zdjęć22018 1 plik multimedialny1