A jeśliby nagle zniknął?
Ktoś mógłby dla żartu, albo na przekór po prostu go zabrać, czy zamek wtedy zatonąłby od razu, czy poczekał do Wigilii?
Istnieje legenda, że drewniana lalka rodzaju męskiego ma niewielkie wymagania, ale ważne znaczenie – spoczywa na dachu i raz w roku chce trochę świeżego siana, i chce na zawsze tam być. Jeśli miałaby zmienić miejsce pobytu zamek w Egeskov nie ma szans na przetrwanie, pogrąży się w wodzie w swojej renesansowej piękności i pomimo dębowych fundamentów pozyskanych z jednego, do pnia na ten cel wyrżniętego, lasu. Stąd zresztą nazwa – Egeskov oznacza dębowy las.
Lalka tam leży, otulona drewnianą konstrukcją, z odwróconą twarzą, trochę beztrosko wystawiona na bliskość tysięcy turystycznych rąk, jest trwożnie podziwiana, jak wiele obiektów w tym zamku. Powstały w 1554 roku na wodzie, prezentuje się tak dostojnie, że trudno nie poczuć powagę twierdzy, którą przez długie lata był. Dziś cały okoliczny park jest takim małym disnejlendem, ale on sam zachwyca. Nie tylko komnaty pełne przepychu, kuchnia świetnie i błyszcząco wyposażona, poddasze doskonale do wystaw zaadaptowane, ale przede wszystkim pałac Tytani odejmuje niemalże zmysły – miniaturowy domek dla lalek z tysiącami dzieł sztuki całego świata stworzony przez Sir Neville Wilkinsona, malarza i byłego oficera, dla swojej córki Guendolen, która widziała i święcie wierzyła w elfy, które miały według niej mieszkać w podziemnych jaskiniach. Guendolen poprosiła swojego tatę o dom dla królowej elfów Tytani, jej męża Oberona i ich siedmiu dzieci, czym kochający ojciec przez następnych 15 lat z przyjemnością się zajął. Dzieło zakończył w 1922 roku. Pałac królowej Mary został dla szerokiej publiczności otwarty, a zawiera: 18 pomieszczeń, w których znajduje się tysiące miniatur, m.in. emaliowany koń mający około 3000 lat, organy, na których można grać i biżuteria Tytanii o milimetrowej wielkości.
A dookoła takie trochę wesołe miasteczko. Rodzina spadkobierców w XX wieku doczekała się finansowych problemów związanych ze zmieniającą się sytuacją gospodarczą i musiała zwolnić 65 pracowników, zajmujących się rolnictwem. Ci sami ludzie jednak zostali przeszkoleni i ponownie zatrudnieni do obsługi turystów, którym zaoferowano takie atrakcje jak: muzeum oldtimerów - samochodów, samolotów i motorów, historii duńskiego ratownictwa, jak i wystawę domków dla lalek, historii okolicznego rolnictwa, handlu i rzemiosła. Stworzono tematyczne ogrody, zawieszono hamaki i ustawiono budki z frytkami i lodami, zawieszono pomiędzy konarami drzew pomosty i wypuszczono na wodę kaczki, a na parkowe alejki pawie. Można się tutaj zagubić, pogubić i znów odnaleźć wedle życzenia. Dzisiaj akurat odbywa się Europejski Zjazd Latarników, którzy dobrodusznie pozwalają się fotografować, rozdają autografy na własnych już przygotowanych zdjęciach, a co najważniejsze przygrywają to tu to tam na instrumentach wszelakich, śpiewając pieśni rzewne, ale i rubaszne.
To wyjątkowe w swoim pięknie miejsce, otoczone opieką przez książęcą parę (której przodkowie zapewne wołaliby: o zgrozo – plebs na komnatach!), dziś zapełnione nie tylko turystami, ale i latarnikami jest kojące i uskrzydlające, wyciszające i przynoszące niebywałą radość. Trzeba koniecznie zaznaczyć, że turyści w wydaniu fiońskim oznaczają – wiele miejsc zarówno w zamkowych, jak i parkowych zakamarkach będzie się miało tylko i wyłącznie dla siebie.