Lipsk to muzyka, a ta rodziła się w tym mieście zawsze z najpiękniejszym i najdoskonalszym brzmieniem.
Tutaj urodził się Ryszard Wagner, który po młodzieńczych turbulencjach dyrygował koncertowym wykonaniem swoich oper „Tannhäuser” i „Śpiewakom norymberskim” w prawie pustej lipskiej sali koncertowej.
Tutaj przez 27 lat jako kantor pracował Johann Sebastian Bach, codziennie pisząc jeden utwór na cześć i chwałę Boga. Tutaj zmarł i został na długie lata zapomniany i znów odkryty przez Felixa Mendelssohna Bartholdiego, który w Lipsku również pracował, tworzył i zmarł.
Tutaj zakochali w sobie Clara Wieck i Robert Schumann, którym przyszło walczyć o swoją miłość nawet przed sądem. Clara urodziła się w Lipsku w 1819 roku jako córka znanego nauczyciela muzyki Friedricha Wiecka, który rozpoczął kształcenie swojej latorośli w młodym wieku pięciu lat, by uczynić ją jedną z najlepszych pianistek ówczesnej Europy. Już jako 12-latka dawała koncerty wyjazdowe, jej słuchaczami byli Paganini i Goethe.
Robert przyjechał do Lipska w 1826 roku by studiować prawo z ogromną niechęcią. Jego wewnętrznym powołaniem była muzyka. Swoją pasję realizował z ogromną satysfakcją i zamiłowaniem u lipskiego nauczyciela Wiecka, u którego siłą rzeczy poznał słynną pianistkę, co zaowocowało wybuchem namiętnego i trwałego uczucia. Robert musiał pożegnać się z karierą pianisty ze względu na paraliż prawej ręki na skutek ciągłych ćwiczeń. Oddał się komponowaniu. W 1836 roku zaręczył się potajemnie z Clarą, a w dniu jej 18-tych urodzin, czyli rok później, poprosił o jej rękę, by spotkać się z odmową...ze strony ojca. Obydwoje złożyli sprawę do sądu, którą wygrali i małżeństwo zawarto w 1840 roku, a dzień później zamieszkali w istniejącym do dziś mieszkaniu przy Inselstraße. Clara dostała od męża w prezencie dziennik, który na zmianę prowadzili notując w nim nie tylko swoje małżeńskie życie, ale i marzenia, tęsknoty, życzenia i skargi, jeśli tylko takie się pojawiły. Szczególnie Clara musiała wiele zmienić w swoim życiu i ze słynnej pianistki zamienić w panią domu, a za chwilę matkę ośmiorga dzieci, z których dwoje urodziło się tym mieszkaniu.
Lekka dygresja na temat potomków muzycznej pary, które urodziły się w niebagatelnych warunkach - talentów obydwojga rodziców i walki o przetrwanie:
pierworodna córka Marie żyła do 1929 roku, była ulubienicą ojca, a po jego śmierci sekretarką, towarzyszką podróży i asystentką swojej matki.
druga córka Elise usamodzielniła się w wieku 20 lat jako nauczycielka, wyszła za mąż i spędziła parę lat w Ameryce. Miała czwórkę dzieci, których potomkowie żyją do dziś.
Julie była chorowita i wątła. Ze względu na chorobę płuc żyła u rodzin zastępczych w południowych krajach. Wyszła za mąż za włoskiego hrabiego i urodziła dwóch synów. W czasie trzeciej ciąży zmarła na gruźlicę.
Pierwszy syn Emil zmarł po 16 miesiącach życia.
Drugi syn Ludwig został w wieku 22 lat umieszczony w ośrodku dla psychicznie chorych w Colditz, czyli w roku 1870, sześć lat później matka ze względu na beznadziejny stan zaprzestała odwiedzać syna, co zbyt ją obarczało psychicznie.
Ferdinand był handlowcem i miał sześcioro dzieci. W czasie wojny niemiecko-francuskiej został ranny, co przyczyniło się do uzależnienia od morfiny, a tym samym niemożności pracy. Utrzymanie jego rodziny przejęła Clara.
Eugenie zmarła najpóźniej, gdyż w 1938 roku. Nie pamiętała swojego ojca , co przyczyniło się do pełnego zapału zbierania od członków rodziny wszelkich o nim informacji, które wydała w formie książki. Była pianistką oraz nauczycielką muzyki, jaki i lesbijką, swoje życie spędziła u boku partnerki w Anglii.
Ostatnie dziecko Felix urodziło się po oddaniu ojca do zakładu leczniczego. Wychowywała go służąca i rodzeństwo, a później dorastał w internacie dla chłopców. Odziedziczył muzykalno-literacki talent swojego ojca, do jego trzech wierszy Brahms skomponował muzykę. Zmarł w wieku 24 lat na gruźlicę.
Młoda para Schumannów prowadziła dom otwarty i tętniący życiem przede wszystkim muzycznym, ale i filozoficzno-literackim. Gościł tutaj Chopin, Liszt, Andersen oraz Mendelssohn Bartholdy, a Schumann oprócz komponowania pisał recenzje do istniejącego do dziś Nowego Czasopisma Muzycznego. Ich mieszkanie leżało w znanej lipskiej dzielnicy tzw. Grafisches Viertel, gdzie znajdowało się wiele znaczących wydawnictw muzycznych, m.in. najstarsze na świecie, w dodatku działające do dziś, wydawnictwo Welt, Breitkopf &Härtel założone w 1719 roku.
Obecnie znajduje się tutaj muzeum. Piękna klatka schodowa, a na pierwszym piętrze szeroko otwarte drzwi, za którymi przemiła pani w kasie zaprasza do środka. Muzyka wypełnia każdy kąt, przejmujące brzmienie fortepianu wylewa się zza lekko uchylonych drzwi salonu. Muzyczka chińskiego pochodzenia ćwiczy do koncertu, a samo muzeum jest jedynym jakie do tej pory spotkałam, które pozwala na zwiedzanie z psem. Z polotem, nowocześnie, bo interaktywnie, dla dużych i małych, a dla czworonogów z miseczką wody – ciekawe, czy z takiej aranżacji i wnętrz i otwarcia byliby zadowoleni państwo Schumannowie...