Neuhardenberg oślepia. Niezwykłość bieli podkreślonej ostrym dziś słońcem każe mrużyć oczy i zasłaniać je okularami. Niesamowity jest ten kolor w Brandenburgii, zielonej o tej porze roku. Przestrzeń szerokiej alei, przy której rząd olśniewająco śnieżnych budynków ukoronowanych gustownym pałacem, za którym rozpościera się park stworzony przez samego Hermanna von Pückler-Muskau przy pomocy Petera Josepha Lennego.
Neuhardenberg powstał według planów znanego nam już
Schinkla na pogorzelisku strawionej przez pożar miejscowości o nazwie Quilitz. Wybuchła 9 czerwca 1801 pożoga strawiła połowę osady, więc młody i zdolny architekt miał pole do popisu, które udało mu się niezwykle zagospodarować. Rozmach i przestrzeń, które zapierają dech w piersi do dziś.
Quilitz został sprzedany w 1811 roku Koronie, która to w postaci Fryderyka Wilhelma III podarowała je zasłużonemu pruskiemu urzędnikowi Karlowi Augustowi von Hardenbergowi (doprowadzając do pokoju z Francją umożliwił Prusom III rozbiór Polski, uwłaszczył chłopów oraz przeprowadził sekularyzacje dóbr kościelnych). Ten zamienił jego nazwę na Neu-Hardenberg zgodnie z odczuwaną przez siebie samego ważnością. Gdy w 1822 roku umierał na obczyźnie, w Genui, tęsknił za swoim domem. Zmarli w tamtych czasach chowani byli z reguły tam, gdzie dopadł ich smutny los, jego życzeniem jednak było, by przynajmniej serce powróciło do brandenburskiej ziemi. Skamieniałe po dziś dzień schowane jest w ołtarzu kościoła Schinkla. Trzeba odważnie udać się w miejsce, w którym z reguły stoi pastor, gdzie uchylone drzwiczki i tablica czekają na ciekawskie oczy turystów. Podświetlony organ promieniuje tą nabytą twardością i politycznych uczuć i miłości do swojej ziemi. Prochy polityka udało się sprowadzić i one śpią spokojnie na tyłach pięknego kościółka.
Neu-Hardenberg miało jeszcze jednego ważnego człowieka za pana i władcę – Carl-Hans von Hardenberg był oficerem, który jako uczestnik akcji Walküre, mającej za cel zabicie Hitlera w zamachu 20 lipca 1944 roku, nieudanej zresztą, próbował w bibliotece pałacowej popełnić samobójstwo w obliczu przybyłego zabrać go na przesłuchanie gestapo. Próba również się nie powiodła i von Hardenberg znalazł się w obozie Sachsenhausen, w którym miał doczekać się egzekucji. Uratowany przez czerwonoarmistów wrócił do rodzinnej miejscowości, gdzie nowa władza pozbawiła go majątku. Uciekł z rodziną do Getyngi, gdzie zmarł w 1958 roku. Ówczesna władza DDR nie zgodziła się na pochowanie urny na rodzinnym cmentarzu, musiał czekać do 1991 roku, gdy to potomkowie pochowali go wraz z żoną obok przodków.
W międzyczasie Neu-Hardenberg zamieniło się w Marxwalde, a pałac w szkołę. Powstał kombinat rolniczy i zajaśniała jutrzenka socjalizmu. Prężyło się rolnictwo i ginęła własna inicjatywa. Jasny plan architektoniczny pruskiej gwiazdy Schinkla zapyział i skostniał ideą lekko zmarnowaną, bo zbezczeszczoną. Gdy Marx musiał ustąpić miejsca nadchodzącym zmianom wszystko wróciło do starych porządków – Neuhardenberg zgubiło jedynie myślnik, a arystokratyczna rodzina odsprzedała zwrócony majątek finansowej grupie niemieckiej Sparkassy, która o brandenburską perełkę zadbała jak nikt – uroczyste oddanie pieczołowicie wyremontowanego kompleksu pod postacią luksusowego hotelu, wytwornej restauracji i pałacu jako zabytku nastąpiło w 2002 roku w obecności prezydenta Niemiec Johannesa Raua. Do dziś lubią spotykać się tutaj politycy, ale i kultura rozkwita na adekwatnym poziomie, najlepsi muzycy, aktorzy i dzieła rozbrzmiewają a to w pałacowych, a to w kościelnych murach.
Tutaj jest cudownie i nawet nadmierna egzaltacja jest w tak olśniewającym obliczu wybaczana – proszę koniecznie spróbować pieczonego sera koziego na ciepłych brzoskwiniach, z ziarenkami zielonego pieprzu, orzechami włoskimi i truskawkami otulonymi zapachem orzeźwiającej mięty. To podobno najlepszy ser Niemiec – z przyjemnością donoszę, że nie ma sobie równego!