Lipsk rozjaśnia popołudniowe oblicze, rozpogadza się i ociepla, jakby scenariusz był przygotowywany odgórnie według zasady – myślisz i masz. Nie przeczuwając radosnego rozwoju pogodowej sytuacji udajemy się do przesłynnej, bo literacko uwiecznionej Piwnicy Auerbacha (Auerbachs Keller), skąd Faust wyruszył ujeżdżając beczkę po schodach za magiczną pomocą diabła. Młody student Goethe był bywalcem lokalu, gdzie usłyszawszy historię z roku 1525 wykorzystał ją w swoim kultowym dramacie. A sama piwnica wzięła nazwę od właściciela, lekarza Henryka Stromera, a raczej miejsca jego urodzenia - Auerbach. Swoją drogą ciekawe że ten, który o tym raczej rzadko ujawnianym fakcie wiedział, przyczynił się do narodzin niebanalnej i zagadkowej nazwy. Kim on był...
Wychodząc na obwodnicę starego miasta ukazuje się jej bombastyczna, monumentalna w socjalistycznej ekstazie zabudowa. Pierwsza partia i wykonany plan to pierwsze skojarzenia na widok ogromnych budynków, które powstały w miejscu starych miejskich murów. Kiedyś mieściła się tutaj największa kawiarnia DDR – Ring-Café z 800 miejscami, urządzona luksusowo i wykwitnie, co w roku jej powstania (1956) i później nie było oczywistością dostępną dla ludu robotniczego. A tutaj i owszem.
Nam jednak spieszno do domu Mendelssohna, tego kompozytora, którego melodii nie może zabraknąć na żadnym ślubie i tego młodo zmarłego człowieka, któremu zawdzięczamy znajomość muzyki...Bacha. Umierał jako 38-latek 4 listopada 1847 roku właśnie w domu przy Goldschmidtsraße z depresją spowodowaną śmiercią siostry Fanny, stosunek z którą uznawany był nawet za zbyt zażyły i po paru udarach. Cały Lipsk jęczał w rozpaczy wydostającej się z gardeł 500 chórzystów, którzy witali kondukt żałobny przybyły do nieistniejącego już kościoła św. Pawła. Żona Cecylia, która miała zaledwie 19 lat w dniu zaręczyn, pochyliwszy głowę w geście pożegnania oddała ciało ukochanego męża kolei żelaznej, która to powiozła trumnę do Berlina, gdzie na następny dzień ją pochowano. W Berlinie się Mendelssohn wychowywał, w zamożnej żydowsko-mieszczańskiej rodzinie, która przeszła na chrześcijaństwo i wychowywała dzieci w pobożnej pracowitości, która zaowocowała u Felixa koncertem fortepianowym w wieku lat 9-ciu, kwartetem fortepianowym w wieku lat 13-tu, symfonią w wieku lat 15-tu i uwerturą stworzoną w wieku lat 17-tu.
Podróżował, co dawało mu muzyczną inspirację, pisał listy w językach niemieckim, angielskim, włoskim i francuskim, podobno powstało ich ponad 7 000 i malował, pięknie, delikatnie i z ogromną pasją. Ten dom do dziś tchnie delikatnością i magią nienazwanego. Choć dokładnie odrestaurowany zdaje się wciąż trzymać w sobie ostatni oddech kreatywnego i wrażliwego człowieka.