Gardło polskich ulic jest przeraźliwie wąskie. O rozmachu w socjalizmie bywało głośno, infrastruktura jednak dopasowała się do rzeczywistości. Dziś pękają w szwach drogi krajowe zatłoczone coraz lepszymi modelami samochodów i nie daj Bóg, gdy któryś z nich musi skręcić w lewo do jednego z niepomiernie wielu sklepów. Tworzy się za nim potężny korek, gdyż przepustowość, a i uprzejmość kierowców, nie pozwalają liczyć na cud. Jak i pobocza, a raczej ich brak. Wjazd na słowacką stronę jest jak kolejna strona tej samej książki, ale już z nowym rozdziałem – ruch jest minimalny, przy podobnej jakości dróg.
Przyjemnie.
A w Bardejovie pada deszcz. Polscy mnisi, którzy pod koniec XII wieku założyli tutaj klasztor chyba nie zostali świętymi. Za to rynek jest magiczny, kojący i zachęcający do rozpostarcia na nim zbolałych od chybotliwej jazdy kości. Wzrok z przyjemnością zatrzymuje się na pierwszym słowackim budynku w stylu renesansu – starym ratuszu, który służy dziś jako muzeum, a sam Bardejov jest miastem gotyckim.
Jedenaście gotyckich elementów skrywa w sobie piękny kościół św. Idziego. Tyle bocznych ołtarzy tworzy dostojny wystrój wnętrza, wzbudzając niesłychany zachwyt estetyką. Z wieży widok równie łaskawy dla zmysłu wzroku.
Kościół św. Jana płynie obłokami za miejskimi murami, które są podobno jednymi z lepiej zachowanych na Słowacji. Parę kroków dalej żółta świątynia przyjmuje wiernych na nabożeństwo, a ikonostas złoci się i poważnieje boskimi i świętych twarzami.
Okoliczny socjalizm kruszy się nieubłaganie, a kompleks byłych łaźni i synagoga żydowska restaurują, by powrócić do zdmuchniętego okrutnie życia. Życia z potworną szramą, z symbolem torów i tablicą czarną, pełną nazwisk tych, których marzenia i życiowe plany nie miały dla nikogo żadnego znaczenia.
W ramach rekompensaty – całość suburbium należy od 2000 roku wraz ze Starym Miastem do Unesco.
Droga do Koszyc jest wieczornym tchnieniem i wolności, i wszechogarniającej naturalnej przestronności. Słońce maluje zachodzącym blaskiem i kolorami ciepłymi cienie na roztrzepanym i obłokami poszarpanym niebie, cmentarzyki bez płotów, zamczyska pokiereszowane historią, staruszkowie odurzeni kolejnym piwem i gubiące się w pogoni za piłką samotne dzieci.