A w Koszycach zabawa. Nieoczekiwany barok, prawie wiedeński, przepych ścisłego centrum, gwar zajętych sobą ludzi, brzęk pękatych dzbanów pełnych złocistego napoju, szum fontanny i błysk latarni w przebiegających środkiem placu tramwajowych torach. W pubie pod Kogutem żywa muzyka brzmiąca swojsko Kalifornią i chłód przyjemny nocnej rozterki studenckiej gawiedzi próbującej prowadzić się prosto do domu. Rozkosz bycia częścią nie swojej układanki.