Za Egerem zaczyna się puszta pełna traw i studni, stad zwierząt i przejmującej duszy samotności. Wciąga połaciem rzewnej tęsknoty i namiętnego przeznaczenia, które woła przeciągłym zewem, nie dającym się odmienić. Puszta, która jednak nie przeraża brakiem możliwości – przeciwnie, życiodajny pokłon bujnych traw wzbudza pozytywnie i nadzieję i wiarę w nieograniczone możliwości. Podróż przez pusztę łagodzi i uspokaja, nastraja harmonijnie i wycisza niepotrzebne kołatanie myśli.
W Hortobágy osiedliło się turystyczne życie, czyli przystanek na posiłek, zakup targowy, np. bicza, który strzela jak kapiszon i fotografię przy najdłuższym kamiennym moście Węgier, bardzo malowniczym. Nikt się tutaj nie spieszy, nie przestrzega godzin otwarcia, czyli nie pobiera opłat parkingowych, choć jeszcze godzina do zamknięcia, ale to może wynikać z rezygnacji, gdyż większość Węgrów parkuje naokoło, w miejscach nie wyznaczonych, ale i nie zakazanych.
Pracownik małego muzeum szepcze, że niedaleko stąd znajduje się rezerwat ptasi i radzi nam tam pojechać, ale za godzinę. W tym czasie możemy obejrzeć wystawy, posilić się w słynnej Hortobagyi Csarda, czy posłuchać kląskania słowika.
Po godzinie jedziemy do miejsca, które turyści normalnie „zwiedzają” małą kolejka, ale teraz nikogo już tutaj nie ma, kasa zamknięta, szlaban opuszczony. Pan obiecywał, że dużo się tutaj wieczorem dzieje...Miał rację – bez zbędnego towarzystwa, sam na sam z wszelkim ptactwem, podziwiamy ten cud, który zatrzymuje w pół kroku dźwiękiem, kształtem, światłem i kolorem, cud, którego nie da się zamknąć w słowie czy fotografii. Ptaki są najpierw lekko zdziwione, uciekają rozcapierzając skrzydła w całej okazałości, by za chwilę powrócić uspokojone brakiem gwałtowności i spokojem pomimo ludzkiej obecności.
Misterium fenomenalnej przyrody. Puszty zew.
P.S. Park Narodowy Hortobágy od 1999 roku należy do Unesco.