Nie zwracamy zbyt dużej uwagi na rosyjski dom Nikolskoe, który budził od wybudowania w latach 1819-20 duże zainteresowanie wśród Berlińczyków, licznie przybywających, by go zobaczyć. Powstał jako wyraz miłości ojca do córki, która zachwycała się włosko-rosyjskim architektem Carlo Rossi, autorem podobnych budowli w Rosji. Córką była Charlotta Pruska, znana jako Aleksandra Romanowa, a ojcem Fryderyk Wilhelm III. Popełniła ona jedno z najbardziej znaczących małżeństw w rodzinie Hohenzollernów wychodząc za mąż za Mikołaja I, syna cara Rosji, na którego cześć nazwano tę okolicę. Ruski dom po dziś dzień wykorzystywany jest w celach gastronomicznych dla szerokiej publiczności i być może z tego właśnie powodu jakoś nie wzbudził naszego zainteresowania.
W przeciwieństwie do widoku na
Pawią Wyspę i kościoła p.w. św. Piotra i Pawła, które w historii dosyć ciekawie się łączą. Gdy Charlotta przybyła ze swoim małżonkiem w rodzinne strony w 1819 roku zamarzyła sobie słyszeć dzwony nad ukochaną wyspą. Dlaczego by nie, pomyślał jej ojciec i w 1837 roku wybudowany kościół został wyświęcony. Pomyślany był tak, żeby podkreślić monumentalność, ale nie zdominować krajobrazu, a widok z jego perspektywy miał być zawsze otoczony zieloną ramką leśnej flory. Król wybrał jego pozycje własnoręcznie wskazując ją palcem z łódki, którą podpłynął do brzegu, co nawet dziś można sobie łatwo wyobrazić. Kościół zaplanowano jako „normalnie protestancki” z wieżą i przez długie lata był odwiedzany, szczególnie letnią porą, przez królewską rodzinę, dla której w końcu wybudowano żałobną grotę, gdzie spoczywali po trudach ziemskiego żywota.
Za kościołem, w głębi lasu, zaskoczy nas mały, tajemniczy i romantyczny cmentarzyk pełen starych grobowców i znaczących nazwisk. Założony już parę miesięcy po wyświęceniu świątyni, z pierwszym pochówkiem półtorarocznego dzieciątka pałacowego poddanego Mewesa, przyjmował w swoje zimnej gleby progi wszystkich tych, którzy z Pawią Wyspą i jej właścicielami byli związani. Reinhard Rösner, pracownik palmiarni, który wraz z nią w 1880 roku prawie spłonął, zmarł jednak dopiero w 1933 roku po życiu w pełni oddanemu w służbie Pawiej Wyspie. Inżynier Friedrich, pierwszy właściciel maszyny parowej i wszelkiej maści egzotyczni ludzie typu karły, olbrzymy czy ci o ciemnej skórze, będący częścią egzotycznej menażerii zafundowanej na wyspie przez Fryderyka II. Najsłynniejszy Hawajczyk Harry Maitey jako pierwszy reprezentował swój kraj w Prusach, a od 1830 roku był asystentem wspomnianego już Friedricha na Pawiej Wyspie. Reszta grobów należy do służby Królewskich Wysokości, jak i ich pracowników, m.in. słynnego ogrodnika Gustava I Adolfa Fintelmanna, który po europejskich ogrodniczych wojażach z ogromną pieczołowitością wykonywał powierzoną mu jako królewskiemu kasztelanowi na Pawiej Wyspie pracę. Poza tym był publicystą i autorem monografii o ogrodnictwie praktycznym. A my (wbrew pruskiemu praktycyzmowi) szukamy róż jego imienia - Fintelmann i Madame Gustav Fintelmann, których z racji braku wiedzy na temat ich wyglądu nie znajdujemy. Szkoda. Ciekawe, czy w ogóle jeszcze istnieją...