Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2017    Syberia, huta szkła (miejsce opuszczone) i barokowe wytchnienie
Zwiń mapę
2017
18
cze

Syberia, huta szkła (miejsce opuszczone) i barokowe wytchnienie

 
Niemcy
Niemcy, Haidemühl
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4068 km
 
Ach, cóż to była za niedziela – najpierw odwiedziliśmy słoneczną Syberię, potem tajemniczą, opuszczoną wieś Haidemühl, by za chwile zachwycić się jednym z najpiękniejszych barokowych pałaców Brandenburgii.

Syberia jest piękna – czerwiec nie oszczędził jej barw i ukwiecił ogródki, którymi z ogromną pieczołowitością zajmują się ich właściciele. Udaje się nam zobaczyć dwoje mieszkańców, a nawet chwilę porozmawiać - bardzo zaskoczeni i trochę zadziwieni opowiadają o pracy w pobliskiej kopalni, którą wraz z upadkiem DDR zlikwidowano, o spokoju tego położonego na odludziu osiedla i o smutnym losie wielu okolicznych wiosek, które są niszczone na potrzeby rozrastającego się szwedzkiego koncernu Vattenfall. Syberia położona jest w pobliżu miejscowości Welzow i powstała na początku minionego wieku, a kobiety, wracające do domów na nogach bądź na rowerze, mówiły, że idą na Syberię, chcąc wyrazić, jak bardzo to od miasteczka daleko. Tędy przebiegała kolejka węglowa, po której nie zostało ani śladu, chociaż w głowach starszych mieszkańców na pewno, gdyż kobieta zapytana o umiejscowienie tabliczki z nazwą Syberia odpowiedziała, że znajdziemy ją na dębie koło wiaduktu. Po czym uśmiechnęła się szelmowsko dodając – którego już nie ma. W dwóch blokach, które za czasów DDR były marzeniem wielu ze względu na łazienki w mieszkaniach, zostały cztery rodziny, nie bojące się pogróżek wysiedlenia. Pustostany przeplecione wciąż tlącym się życiem.

Tabliczka, zmęczona i zniszczona, została na dębie zlokalizowana, Syberia pożegnana. Tuż za nią, jak żarłoczny tygrys czai się teren kopalni odkrywkowej, która pochłania wsie, niszczy wspomnienia, przegania mieszkańców, zmienia krajobraz. W Welzow mijamy tablicę z czarnymi krzyżami i pełnymi żalu słowami o zdradzie. Jeszcze trochę i drogą krajową L522 dojeżdżamy do jednej z 136 ograbionych i uśmierconych osad – Haidemühl. Groteskowa sceneria niezbyt ruchliwej trasy, na poboczach której po jednej stronie stoją domy mieszkalne, a po drugiej huta szkła. Huta, którą założył w 1837 roku fabrykant Greiner, kolejny właściciel Carl Scheffler rozkręcił zakład około roku 1841 produkując słoiki, klosze do lamp, cylindry i flakoniki do perfum, towary wysyłane do Drezna, Lipska, a nawet Hamburga. Rok 1853 to znów nowy właściciel, Fryderyk August Kaennichen, który nie tylko, że rozbudował hutę, ale poprawił warunki pracy, gdyż dotychczas zatrudnieni musieli pracować przez...30 godzin z jedną dwugodzinną przerwą.
Rok 1891 to niewypłacalność i zakup przez bank Apell & Sohn, rok 1900 to zakup przez kopalnię Welzow, co przyniosło ze sobą kolej, jak również zakład produkcji brykietów, a w 1909 hutę nabył Bauermeister, by w 1913 roku wszystko przejął Adolf Schiller o żydowskim pochodzeniu, który modernizował i ulepszał. W tym czasie powstała tutaj szkoła. Adolf zniknął w 1933 roku, w 1943 został zamordowany w Theresienstadt i tylko dzięki jego spadkobiercom jeszcze ta huta istnieje. Wracając jednak do jej losów w 1933 roku hutę odkupuje od przymuszonego do tego Schillera niejaki Reihhold Domaschke, który zmienia głównie system pracy na ośmiogodzinny i trzyzmianowy. Po II wojnie zakład staje się własnością państwa i jako jedyny w DDR produkuje półlitrowe butelki do mleka, eksportowane nawet na zachód. Po upadku socjalizmu wszystko w 1992 roku zamiera, a 1280 osób przyjmuje status bezrobotnych. Już rok później pojawia się plan zlikwidowania miejscowości na potrzeby kopalni odkrywkowej Welzow-Süd – 662 mieszkańców traci miejsce swojego dzieciństwa, młodości, wspomnienia, korzenie, przebieg całego życia. Rozpoczęta tym samym agonia wymieszana z odżywającymi próbami ratowania swojego miejsca na ziemi zakończyła się śmiercią w 2006 roku, od którego miejsce stoi opuszczone. Buldożery nie wjechały jeszcze dokonać dzieła ostatecznego tylko i wyłącznie dzięki roszczeniom majątkowym potomków Schillera. Według prawa mogą ubiegać się o odszkodowanie, gdyż ich żydowski przodek został majątku pozbawiony. Szkopuł w tym, że nastąpiło to na długo przed wojną (rok 1933) czyli spadkobiercy muszą ten fakt państwu udowodnić, gdyż wcale nie jest on oczywisty, a dokumenty zostały pieczołowicie zlikwidowane. Czas mija, a żarłoczny koncern musi czekać na decyzje sądowe, by zgodnie z prawem i za zgodą prawowitych właścicieli hutę zniszczyć.

Całą tę historię przechodzenia z rąk do rąk opisałam tylko dlatego, że wydaje się ona zupełnie irracjonalna w zderzeniu z miejscem – kikuty dwóch kominów, wywnętrzone hale, stosy szkła, zardzewiałe maszyny i wybebeszone szafki z dokumentów, które walając się po podłodze tworzą niesamowity dywan przemijania – ręcznie pisane protokoły, ważne listy, podania, spisy inwentaryzacyjne – zupełnie do tej pulsującej życiem przeszłości niepasujące. Trudno uwierzyć, że codzienna praca wykonywana rękoma tysięcy ludzi tak na zawsze zniknęła i zamilkła. W domach po drugiej stronie ulicy jest jeszcze bardziej przejmująco ze śladami rodzinnego życia – namalowane słońce i drzewo w dziecinnym pokoju, naklejki w młodzieżowym, porzucone misie i pokaleczone kaflowe piece, zimne kuchnie, oddarte tapety, porozrzucane ubrania, których nikt więcej nie założy i bajki braci Grimm. Domy oplecione są bezlitośnie pędami krzaków, brzozy wdzierają się w okna, a bluszcz śmiertelnym uściskiem dusi framugi drzwi. Zegary przestały odmierzać czas, a emocje tutaj przeżyte pogubiły się po opustoszałych kątach. Tajemnicze odgłosy potęgują grę wyobraźni. Od jednego z nich uciekam, jakbym za chwilę miała stracić życie.

Wytchnienie to Altdöbern i jego barokowy sen w postaci pałacu z ogromnym parkiem i oranżerią. Trudno uwierzyć w tę zmianę scenerii, a jednak zza metalowej i zdobionej bramy wyłania się kształtna pałacowa bryła, wciąż remontowana, czyli nie udostępniona od środka publiczności, za to do podziwiania od zewnątrz. Zachwycający spektakl żonglerki kaprysem rozbudowy pałacu wodnego przez renesansowy po ten oto obiekt z klasycznym frontem, dwiema cebulowymi wieżami z tyłu, i szarą bryłą przyklejoną do boku. Gdy w 1880 roku pałac nabywa Heinrich Graf von Witzleben-alt-Doebern zastany barokowy stan staje się po dziś dzień widoczną mieszanką pomysłów jego i małżonki Marii, księżniczki z rodu Reuß. Cieszyli się oni dobrymi stosunkami z miłościwie panującym rodem Hohenzollernów, dla którego urządzano tutaj sławetne i wytrawne przyjęcia. Park zamienił się w krajobrazowy, poszerzony o wiele hektarów zachwyca do dziś. Idyllę dopełnia głęboko błękitne jezioro za pałacem i tętniąca kawiarnianym życiem oranżeria.

A wokół pałacu z parkiem - Altdöbern – mała mieścina, w której do 1814 roku wygłaszano kazania wyłącznie w języku dolnołużyckim, w roku 1914 spalił się kościół (podpalenie), a w 1945 browar (bombardowanie), gdzie 40 mieszkańców odebrało sobie życie przed wejściem żołnierzy radzieckich (1945), a siedmiu zostało przez nich zamordowanych, w pobliżu której stacjonował jako żołnierz Waffen-SS Günter Grass, co opisał w słynnej książce „Przy obieraniu cebuli”, utrwalając dodatkowo miejscowość w eseju „List z Altdöbern”.
Centrum zdominowane jest przez odbudowany kościół ewangelicki, szeroko otwarty, przyjemnie chłodny w upalny dzień, obok którego pochowani są żołnierze radzieccy w po germańsku porządnym grobie.

Zagubiona Syberia, uśmiercona wioska i barokowe wytchnienie – ekscytująca mieszanka brandenburskich Łużyc.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (65)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
BPE
BPE - 2017-06-20 13:43
takie opuszczone miejsca wyglądają niesamowicie .......
 
danach
danach - 2017-06-20 22:38
Dobrze,że na końcu był Altdöbern, bo strasznie to przynębiajace miejsce , zdjęcia niesamowite !
 
zula
zula - 2017-06-21 08:12
Bardzo smutne obrazy!
Zastanawiam się zawsze po Twoim wpisach :,,opuszczone miejsca" jak to możliwe,że w Niemczech są jeszcze takie miejsca. Uważałam,że porządek to podstawa tego kraju...a jednak!
Pomnik z psem piękny !
 
mamaMa
mamaMa - 2017-06-21 11:57
Nie wszystkie opuszczone miejsca sa pod zarzadem panstwa, w tym przypadku dba ono o to, by likwidacja nie nastapila bez ustalenia prawowitych wlascicieli. Chyba musi uplynac sporo czasu, by panstwo moglo zaczac domagac sie porzadku;-)
Im wiecej takich miejsc odwiedzam, tym bardziej mnie one poruszaja i ...rozczulaja. To nieodlaczna czesc naszego zycia - przemijanie. Uludne lapanie chwili i jakies poczucie wdziecznosci, ze cos sie zatrzymalo w kadrze:-)
 
marianka
marianka - 2017-06-21 13:34
Ale miks historii, dążeń i wydarzeń! Aż sama nie wiem co o tym myśleć :)
 
mamaMa
mamaMa - 2017-06-21 13:44
A jesli marianka nie wie - to juz cos!
;-)
A co u Ciebie/Was slychac?
 
Pamar
Pamar - 2017-06-23 05:58
Ta laleczka rodem z horrorów. Ogromne koncerny wszędzie sieją spustoszenie, niestety
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1