Po emocjach urodzinowego wieczoru i niespokojnej, rozbawionej poznańskim śródmieściem nocy wyruszamy do ślicznej wiolonczelistki zaglądając na chwilę na Śródkę, by zobaczyć jeden z siedmiu cudów Polski – mural o znaczącym dla mnie tytule: „Opowieść śródecka z trębaczem na dachu i kotem w tle”.
Wielkopolski książę Władysław Odonic w dostojnym towarzystwie kota, którzy to bohaterowie przypominają przeszłość dzisiejszej dzielnicy Poznania – Śródki – kiedyś osobnego miasta.
Wiolonczelistka czekała na nas w przepięknie urządzonym domu, z gracją, gustem i magicznym spokojem, by zabrać do ulubionego przez siebie miejsca w Rogalinie. Zanim oddaliśmy się wpływom Apolla, zajrzeliśmy do pałacu pięknie wyremontowanego i wyłaniającego się filmowo na końcu alei.
Kazimierz Raczyński - „generał wojska polskiego, marszałek nadworny koronny, konsyliarz Rady Nieustającej w 1780 roku, poseł na sejm grodzieński (1793), uczestnik konfederacji targowickiej, agent Imperium Rosyjskiego, starosta czerwonogrodzki, starosta zelgniewski w 1771 roku, starosta czarneński w 1764 roku » (źródło Wikipedia) – był pomysłodawcą tutejszego pałacu, późnobarokowego, entre cour et jardin, który prezentowany jest turystom w sposób masowy i komercyjny. Z sali do sali, ze słuchawkami na uszach próbujemy wczuć się w atmosferę życia rodziny Raczyńskich.
Szczególny wpływ na to miejsce miał Edward Aleksander Raczyński, który po burzliwej młodości ożenił się z córką Zygmunta Krasińskiego Marią Beatrix, nieudanie, gdyż kobieta nie tylko że miała trudny charakter, ale i była uzależniona od morfiny, co przyczyniło się do jej szybkiej śmierci. Edward został z osieroconym synem Karolem. Paralelnie do tego niejaka Róża, córka Katarzyny z Branickich Potockej została oddana w ręce Władysława Krasińskiego, syna poety o tym samym nazwisku. Róża była wprawdzie bardziej zainteresowana Edwardem, ale posłusznie spełniła małżeński obowiązek rodząc trójkę dzieci, po czym szybko wdowiejąc w końcu oddała się prawdziwej miłości – Edwardowi Raczyńskiemu. Kochała go tak bardzo, mając przy tym zapędy organizatoryjno-polityczne, że zajęła się wszelkich dóbr zarządzaniem odciążając tym samym męża, który mógł oddać się pasji kolekcjonerskiej. Kupowane przez około 40 lat obrazy Malczewskiego, Gierymskiego, Wyczółkowskiego czy ogromne płótno Matejki „Dziewica Orleańska” są po dziś dzień obiektem westchnień niejednej wiolonczelistki, czy przypadkowo trafiającego tutaj turysty. Galeria obrazów jest niesamowita i nieprzypuszczana w takim skromnym Rogalinie.
Emocje doznań artystycznych dopełnił obiad w zupełnie z zewnątrz na to nie wyglądającej świetnej restauracji. Prześliczna wiolonczelistka zaczarowała nam dzień, który dopełniony kulinarnym akcentem zakończył zacny urodzinowy wypad do Poznania.