Magdeburg mruga filuternie okiem, ale przede wszystkim jest mokro i ciągle pada. Po pysznym śniadaniu w Cafe Amsterdam, gdzie można byłoby spędzić nie tylko poranek, ale i południe, jeśli pozwalałyby na to warunki rodzinno-dziecięce, jednak w aktualnym wypadku trzeba gnać, przed siebie iść i napełniać czas dobrymi wspomnieniami.
To idziemy do 1000-letniego daru wotywnego za brak cielesnych szkód w nieudanej kampanii przeciwko Słowianom. Arcybiskup Gero był tak wdzięczny, że ufundował w 1017 roku klasztor Najświętszej Maryi Panny, który nie istnieje wprawdzie, ale budynek w dobrym stanie zachował się do dziś. To jedno z niewielu obiektów, które nie zabrano Magdeburgowi na poczet edyciej cnoty.
Budynek kościelny i klasztorny to jeden ze znaczących kompleksów romańskich Niemiec, dziś użytkowany jako Muzeum Sztuki i sala koncertowa. Katolicki od zarania, przetrwał jako taki reformację, w 1700 roku założono znamienitą bibliotekę, która istnieje do dziś i przez wiele długich lat działało tutaj świetne liceum. Klasztor padł ofiarą sekularyzacji, a na pomysł muzeum wpadło kierownictwo partii DDR. Podkreślona deszczem atmosfera, szczególnie w krużgankach, jest mistyczna, a zgromadzona sztuka - piękna. Ta wokół klasztoru również. I o dziwo, nagle zza chmur pojawia się słońce, a niebo błękitnieje. Różowa mistyczka Mechtild prezentuje się na niebiesko-chmurno-białym tle wyjątkowo, a panorama z katedrą w tle – zachwycająco. Od strony Elby Magdeburg jest jakby innym miastem – o średniowiecznym charakterze i z zieleni oprawą, z resztkami twierdzy (bastion Cleve) i po parysku się prezentującą ulicą Hegel (Hegelstraße).
Można oniemieć i zostać na długą chwilę na książęcym nabrzeżu Fürstenwall, które zostało podarowane miastu przez księcia Leopolda I von Anhalt-Dessau (twórca tzw. pruskiego drylu) i jest pierwszą promenadą Niemiec. Leopold, nazywany starym Dessauer, był gubernatorem Magdeburga przez 50 lat i oprócz najsilniejszej pruskiej twierdzy pozostawił przekształcony na park, osiedle mieszkaniowe i zaplecze gospodarcze ów teren, który ukazuje się nam nieoczekiwanie w blasku słońca. Spędzamy tutaj długą chwilę nie mogąc się nacieszyć rozświetlonym krajobrazem jeszcze przed chwilą ponurego miasta. Zaglądamy do przeogromnej katedry i opuszczamy Magdeburg z mieszanymi uczuciami – może gdyby pozostał wierny sobie uczucie byłoby wyraźniejsze – a tak to słonecznych akcentów niesmak – czy miasto może tak zmieniać styl i mieszać w głowach i odczuciach?