On miał 17, ona 15 lat. On ją kochał, ona jego też. Stojąc przed ołtarzem w Quedlinburgu w 930 roku przyrzekali sobie wieczną miłość na protekcjonalne życzenie jego ojca. Następnego ranka w nagrodę za stracone dziewictwo ona dostaje poranny dar (Morgengabe) – Magdeburg.
On to Otton, syn Henryka I Ptasznika, króla Niemiec, przyszły Otton I Wielki, Święty Cesarz Rzymski, ona to Edyta Angielska, córka króla Edwarda Starszego. Nad Elbą położony Magdeburg był ukochanym miejscem ich obojga. Jednak fakt, że użyty został w akcie zadośćuczynienia wydaje się wpływać na całą jego przyszłość. Edyta tracąca cnotę i Magdeburg tracący wciąż coś ważnego w swojej historii:
- potęga gospodarcza istniejącego od IX wieku miasta ze słynnymi prawami magdeburskimi (podwalina niemieckiego prawa miejskiego) płonie doszczętnie w 1118 roku;
- 20 000 tysięcy z 30 000 tysięcy mieszkańców zostaje w czasie wojny 30-letniej 1631 roku wybita w pień;
- system fortyfikacyjny, pruski, najpotężniejszy tamtych czasów rozebrany w 1912 roku;
- 90% starego miasta uległo zniszczeniu w czasie bombardowań angielskiej Royal Air Force 16 stycznia 1945 roku, w tym najpiękniejsza ulica barokowa Niemiec - Breiter Weg;
- muzealny i artystyczny skarb Magdeburga, dla którego przed wojną zjeżdżały się tłumy turystów, spłonął w swoim ukryciu w czasie II wojny światowej, m.in. 200 obrazów, w tym autoportret van Ghoga.
Trudno nie widzieć tutaj jakiejś złośliwej paraleli. Edyta tracąca i jej miasto, które miało zrekompensować życiową zmianę, miasto, w którym władcza para przygotowała sobie miejsce wiecznego spoczynku. Magdeburg potężniał, nabierał znaczenia, chrystianizował siebie i okolicę, witał sławnych i ważnych gości, by w 946 roku przyjąć w swoją ziemię zmarłą Edytę, która nie doczekała się zwycięstwa męża nad Węgrami, co uczyniło go Wielkim. 9 lat później Otton rozpoczął budowę kościoła nad grobowcem żony, który dziś jest drugą co do wielkości katedrą Niemiec. Otton zresztą, 2 lutego 962 roku koronowany na cesarza, miał już od 951 roku drugą żonę, Adelheidę von Burgund, która wiernie towarzyszy w wyprawach na grób pierwszej małżonki, obserwuje nie tylko budowę, ale przede wszystkim ozdabianie złotem, szlachetnymi kamieniami i skarbami nagrobnej bazyliki, co przyczynia się do określania Magdeburga „trzecim Rzymem”. Jednak i bazylika Ottona uległa zniszczeniu w czasie pożaru w Wielki Piątek 1207 roku. Biskup Albrecht, który studiował we Francji i zachwycił się Notre Dame, odbudował świątynię, której oblicze dominuje po dziś dzień nad ograbianym miastem. Pierwszy kościół w stylu gotyckim Niemiec i jeden z niewielu, którego budowę rozpoczęto i zakończono w jednej i tej samej epoce. Robi wzniosłe, niesłychane i potężne wrażenie. W środku spoczywają oni – tamten 17-latek i tamta 15-latka, pojednani i oddani swojemu ukochanemu miastu.
Magdeburg przyjmował Lutra, głoszącego nowe, wyzwoleńcze i reformatorskie myśli i stał się „naszego Boga kancelarią”. Tutejszy biskup Albrecht von Brandenburg, przeciwnik Lutra, żyjący w zbytku i potrzebujący pieniędzy, ucieka do Halle, a do Magdeburga wysyła handlarza odpustami Johannesa Tetzla, na co Luter reaguje słynnymi tezami. Magdeburczycy wstępują do szmalkaldzkiego związku ochrony reformacji i drukują wszelkie protestanckie treści, zakazane w reszcie niemieckiego kraju. Katolicyzm w Magdeburgu stracił na znaczeniu, niszcząc się niejako sam – swoją pazernością i wiarą w ufność ludzi, z których wyciągał, co się dało.
Po rzezi wojny 30-letniej burmistrz miasta i drugi jego Otton – Guericke – przyjmuje uchodźców z Walonii (400 rodzin), którzy przynieśli ze sobą hodowlę jedwabnika, tabak czy krosno tkackie. Znów Magdeburg rośnie w siłę, pruski potężnieje twierdzą ogromną, której więzienie przyprawiało o drżenie niejednego skazanego. Oskarżony o szpiegostwo na rzecz Francji Józef Ignacy Kraszewski spędza w nim dwa lata (1884-85). Twierdza rozebrana w 1912 roku pozostawiła niewiele śladów, a najpiękniejsza barokowa ulica Niemiec, z budynkami przyprawiającymi o zawrót głowy, runęła pod bombami przynoszącymi krwawy koniec bestialskiej wojny. Z 300 000 tysięcy mieszkańców pozostało 90 000, a 15 kościołów legło w gruzach. Jutrzenka socjalizmu dopełniła smutnego dzieła i niektóre kościoły, które można było uratować, wysadzono w powietrze, a barok zastąpiono klocem betonu i prostotą jednakowości. Magdeburg stracił prawie wszystko, co miał do stracenia, produkcja ciężkich maszyn w kombinatach ruszyła pełną parą, a do miasta napływał robotniczy lud. Na pierwszy rzut oka jest szaro, buro i socjalistycznie, na drugi można ślady znamienitej przeszłości odnaleźć.
Magdeburg ma hundertwaserowską Zieloną Cytadelę. Zobaczona w strugach deszczu
parę lat temu do dziś się nie zmieniła, jak i pogoda – znany architekt zadomowił się i nadał Magdeburgowi kolorowy, ale spowity deszczową oprawą ton.
Szukając starych, świadczących o minionej świetności śladów idziemy najpierw do byłego wiejskiego kościoła św. Piotra (St. Petrikirche) z XII wieku, katolickiego, kiedyś należącego do rybackiej wioski Frose położonej poza murami Magdeburga. Niedaleko znajduje się kościół waloński (Wallonenkirche) z 1285 roku o architekturze mendykanckiej, należący do zakonu żebraczego augustianów-eremitów. W 1524 roku głosił tutaj jedno z wielu kazań Marcin Luter, które przyczyniły się do wprowadzenia reformacji w mieście, a sam kościół został oddany do dyspozycji walońskim uchodźcom w 1694 roku. Co ciekawe dziś wyposażony jest pozostałościami z wysadzonych w powietrze kościołów uszkodzonych w czasie wojny - los służenia innym, wygnanym, bądź tracącym dach nad głową.
Do tego kościelnego kompleksu należy śliczna i skromna kaplica św. Marii Magdaleny (Magdalenenkapelle) z 1315 roku, z którą związana jest smutna historia. Pewien mężczyzna ukradł cyborium z klasztoru paulinów wypełnione, czego nie zauważył, komunikantami. Męczony wyrzutami sumienia następnego poranka poszedł do kościoła św. Piotra, by złożyć hostie na ołtarzu, nie wytrzymał jednak nerwowego napięcia i uciekł, chowając opłatki przy drodze prowadzącej do Elby. Konie pierwszego przejeżdżającego tędy woźnicy stanęły dęba i za nic nie chciały przekroczyć magicznej linii, a zdenerwowany właściciel zeskakując z wozu odkrył powód końskiego osłupienia. Złodziej został złapany przy próbie sprzedaży cyborium i stracony, co jednak mieszkańcom Magdeburga wydawało się być zbyt małą rekompensatą i wybudowano na miejscu znaleziska tę oto kaplicę pokutną. Kiedyś był tutaj jeszcze klasztor, w którym żyła według surowych reguł św. Dominika beginka Mechtild von Magdeburg – pierwsza mistyczka Niemiec.
Kolejną świątynią tego sakralnego kompleksu jest kościół św. Jana (St. Johanniskirche), o którym wzmiankowano już około roku 1015, w takiej jak dziś postaci wybudowany w 1131 , kiedyś najbogatszy, podobno najstarszy, dziś jest centrum kulturalnym i punktem widokowym na Magdeburg. Spoczywa w nim słynny burmistrz miasta, który odbudował Magdeburg po wojnie 30-letniej i przyjął ku ekonomicznej korzyści uchodźców, Otton von Guericke, a obok stoi i tutaj głoszący kazania Marcin Luter.
Opuszczamy sakralne tereny i docieramy do Starego Rynku z ratuszem, pięknym, z XIII wieku, z drzwiami z brązu przedstawiającymi w 14 scenach historię Magdeburga. Otton I siedzi z Edytą po swojej lewicy, a z Adelajdą po prawicy mając przed sobą złotego rycerza z 1240 roku, który ma być nim samym, w co usilnie wierzą magdeburczycy. Ich Otton uczynił ich miasto środkiem Europy, więc wszelkie sugestie, że mógłby to być ktoś inny nie wchodzą w grę. Ta najstarsza wolnostojąca pomnikowa rzeźba jeźdźcy na północ od Alp znalazła schronienie w muzeum (Kulturhistorisches Museum), a na rynku stoi jej wierna kopia.
Ottonowi towarzyszy jeszcze 4-metrowy Roland, jak i jeleń, a wracając do ratusza koniecznie trzeba zajrzeć do starej piwnicy, obecnie używanej jako lokal gastronomiczny, w której w 1325 roku zabito biskupa Burcharda III. Ten łapczywy książę kościoła żył w niesłychanym zbytku, który finansował przez nakładanie na mieszkańców coraz to nowych zobowiązań finansowych. Oni to właśnie uśmiercili tłustego księdza i zamknęli zwłoki w tej piwnicy na klucz, co przyniosło miastu papieską ekskomunikę, zniesioną wprawdzie, jednak za sowitą opłatą.
W strugach deszczu docieramy do miejsca, w którym rozpoczęto w 1951 roku odbudowę zniszczonego II wojną miasta i do Zielonej Cytadeli, w której muzycy próbują rozjaśnić ciepłymi rytmami nagromadzone chmury. Nie bardzo im to wychodzi. Magdeburg płacze po stracie niewieściej cnoty do dziś...