Niedziela Wielkanocna Anno 2017.
Brno.
Słoneczny, wiosenny, piękny dzień.
Brno.
Rubaszne. Na jedną noc. Uwodzicielskie. Zaskakujące.
Brno nie znające zawstydzenia i smaku porażki.
No może poza jednym jedynym razem, gdy oddało się małemu Napoleonowi.
Szwedzi i Prusacy odeszli spod twierdzy Špilberk niepyszni.
Brno tętniące przemysłem – 1814 pierwsza maszyna parowa, 1839 linia kolejowa z Wiednia, 1846 oświetlenie gazowe, 1847 z Wiedniem telegraficzne połączenie, 1869 to pierwszy w Czechach tramwaj konny (od 1900 tramwaj elektryczny) – czyli Brno to morawski Manchester;-)
Brno to jasność i maraton w wielkanocny poranek, to owsianka na kokosowym mleku w uroczym lokalu prowadzonym przez młodych chłopaków zawstydzonych pochwałami. Cafe Franz jakby Niemiec się do tych Moraw uśmiechał. Goście nie-wielkanocni, rodziny uśmiechnięte naleśniki pałaszujące i kot w samochodzie.
Brno na dzień dobry przed wjazdem w ten jedynie pięknie pojmujący znaczenia kraj.
Brno walczące, bronią się bogacące, potentat światowy wraz z Pilznem w dziedzinie pistoletu i karabinu, chociaż i to przeminęło, ale było, jednak było, ślad w postaci mieszczańskich pałaców zostawiło, niezdarty jeszcze makijaż śmierci zadawaniem dobrobytu.
I ta Odwaga stojąca na placu Moravské naměsti przed kościołem św. Tomasza – odwaga rubaszna zwana Żyrafą. Przedstawia Jodoka z Moraw (po czesku Jošt Moravský), margrabiego z dynastii Luksemburgów, ostatniego władcę morawskiego, który ubiegał się o suwerenność Moraw. Autor Jaroslav Róna przedstawił go kuriozalnie, adekwatnie do historii, na koniu, z którego nie może zejść, by tę suwerenność wyegzekwować, ale walecznie i dumnie. Ot, odwaga właśnie, pomimo okoliczności.
Jaroslav nie byłby Jaroslavem gdyby nie ukrył kontrowersji, sam o tym nie wiedząc – jak zapewnia. Niezamierzony efekt, a jaki oszałamiający na tym placu przed kościołem, z tą odwagą i powagą nad nami.
Brno.
Przytuliło i dodało odwagi. Zapewniło, że śmiech to zdrowie:-)