Wyspa to terapia.
Leczy rany i ogranicza nieokiełznane pragnienia, których już następnego dnia się żałuje.
Pragnienia, który wydają na łaskę i niełaskę, na zabawę, na igraszkę, na frywolność miłości.
Dorożkarz tak to sobie wymyślił. Że wyspa mu ułatwi, że odgrodzi, że technicznie nie będzie mógł ulec wieloletniemu urokowi. I zamknął wszystko, co na stałym lądzie było do zamknięcia.
Został dorożkarzem. Zajmuje się koniem i turystami, którzy przyjeżdżają tutaj w turnusowych rzutach. Gdy jest ich mniej nie ma żadnej możliwości pokusy. Ona jest tam, daleko, odgrodzona morzem, promem i kilometrami na stałym lądzie. Czasem słyszy jej głos przez telefon, ale dobiegnie tylko do plaży. I tak jest lepiej. Dalej by utonął.