Bushmille przejeżdżamy trochę rozrywani potrzebą konsumpcji i odwiedzenia najstarszej gorzelni świata, a rozsądkiem o różnych podłożach, by dojechać do romantycznej posiadłości ekscentrycznego biskupa z Derry Fryderyka Augustusa Herveya. Biskup miał rozmach i duże potrzeby, teren jest zaskakująco rozległy i trochę w nim niepokojącej atmosfery. Musseden Temple rozsiadło się na skale z widokiem dramatycznym, a biskup miał to tutaj, co lubił najbardziej – bibliotekę i kochanki. Podobno rozsypywał wieczorem mąkę po podłodze, by rano widzieć do kogo i skąd prowadzą ślady…
Kompleks w Downhill był jednym z wielu kaprysów lubiącego podróże anglikańskiego biskupa. Wybudowany w 1774 roku składał się z owej biblioteki zawierającej kolekcję sztuki i kościelne organy, mauzoleum dla brata i Mussenden Temple wzorowane na tivolskiej okrągłej świątyni i tak nazwanej na cześć ulubionej kuzynki Lady Frideswide Mussenden. To właśnie z tego budynku Fryderyk przyglądał się wyścigom konnym pastorów swojej diecezji, a zwycięzcę nagradzał nową, bogatszą parafią. Okrągły budynek jest wyrazem jego zamiłowania do tego kształtu, doliczyć do wszystkiego należy jeszcze kulisty dom dla psów i owalną jadalnię.
Oświecenie, budowa nowych dróg i mostów, pomaganie biednym i prześladowanym, walka o zniesienie dyskryminujących i karnych przepisów prawnych względem katolików, śmiałe wystąpienia przeciwko niesprawiedliwemu systemowi podatkowemu, według którego wyznawcy innych religii musieli płacić kościelny podatek, czynne i częste udostępnianie tivolskiej budowli na katolickie msze – lord Hervey jako anglikański biskup nie podobał się wielu współczesnym, którzy uznając go za wroga państwa rozprzestrzeniali o nim niesamowite historie. Skandal miał gonić skandal, a Downhill być siedliskiem tego panoszącego się zła. Dziś nie wiadomo, co jest prawdą, a co nędzną pogłoską zaściankowości i lęku przed rozwojem i dopuszczeniem inności. Z naszej perspektywy biskup w jednym miał racje – można walczyć o swoje i wyznaczać granice, których nawet lekkie przekroczenie doprowadza do nienawiści, ale można też oswajać i przyjmować różnorodność, gdyż ona jakimś boskim cudem została nam zadana.
Gubimy się w tej przestrzeni, najpierw ogrodowej, a potem nabrzeża, skał, plaży u naszych stóp, wiatru i pustki. Po śmierci biskupa kompleks dwa razy płonął, w czasie wojny przebywali tutaj piloci RAF, a po wojnie wszystko opustoszało i popadło w ruinę. Dzisiaj utrzymuje się ten stan i pozwala przebywać w miejscu, które albo sięgnęło dna ludzkiego skandalu i rozwiązłości, albo wspięło się na szczyt oświecenia i rozwoju torując drogę do społecznych zmian. Jakoś bardziej czujemy w tym miejscu wersję drugą:-)