Podróżnicze drogi i widoki są jednym z elementów, które bardzo wszelkie wyprawy urozmaicają. Czy w Polsce, czy w Niemczech, czy w Irlandii krajobraz przesuwający się przed oczami fascynuje i zachęca do zatrzymania. Przyjemnie jest zboczyć z drogi, albo zatrzymać nieoczekiwanie i dać ponieść nieznanemu. W Irlandii mijane jest zachwycające przede wszystkim ze względu na fantastyczne połączenie kontrastów, do tego intensywne kolory (słynna irlandzka zieleń jest tylko jednym z nim, dla mnie ten kraj, szczególnie w sierpniu, jest ...kolorowy) i najważniejsze – zupełnie nie monotonny. W drodze do Derry zjechaliśmy na półwysep Magilligan Point tylko po to, by zobaczyć wodę, plażę i przejechać obok cieszącego się złą, okrutną sławą więzienia. Faktycznie strażnicze wieże, kolczaste druty i ciągnący się w nieskończoność płot robią przygnębiające wrażenie. Wybrzeże jest za to piękne, kojące, opustoszałe i jesteśmy mocno zdziwieni, gdy zaglądając do niepozornie wyglądającego Point Baru nie znajdujemy w nim nawet jednego wolnego miejsca. Gwarno jak w ulu, kucharze i kelnerzy uwijający się jak mrówki i uśmiechający przepraszająco, ale trzeba rezerwować. Poczuliśmy się nieoczekiwanie jak w domu, trochę porozmawialiśmy z barmanem i pojechaliśmy dalej do Derry mijając imponującą górę o niesłychanym kształcie – Ben Bulben. I do widokowych walorów Irlandii koniecznie trzeba dodać kryjące się za wszystkim niesamowite i tajemnicze historie. Niby góra jak inne, ale to właśnie tutaj miała mieć swoją siedzibę grupa wojowników Fianna w III wieku. Według celtyckiej mitologii stoczył na niej śmiertelną walkę Diarmuid Ua Duibhne, syn boga śmierci Donna, z zaczarowanym dzikiem, który sam umierając przebił mu serce kłem. W postać byka zaklęty został nowonarodzony brat Diarmuida zabity przez jego ojca, podejrzewającego, że dziecko spłodził majordomus boga Aengusa (u którego Diarmuid się wychowywał). Wracając do walki z bykiem umierającego znalazł Fionn mac Cumhail, feniański wódz, któremu przyrzeczona była Graine, córka króla Cormaka Mac Arta. Jednak ona zakochała się bez pamięci w Diarmuidzie i namówiła go do wspólnej ucieczki. Przez 16 lat udawało im się unikać pościgu feniańskich wojowników. A gdy na Ben Bulben dopadło go przeznaczenie, bezwładnym ciałem zaopiekował się ojczym Aengus, który tchnął w nie nową duszę, dzięki czemu kochankowie mogli znów ze sobą rozmawiać.
Wszystko to wydarzyło się za sprawą Młodości – kobiety, którą Diarmuid spotkał w leśnej chatce, a która naznaczyła go znamieniem, powodującym natychmiastowe zakochanie się w nim każdej kobiety, która na niego spojrzała.
Czyż dla takich historii nie warto podróżować po irlandzkiej ziemi?