Tutaj mają spoczywać żołnierze królowej Medb, na najstarszym cmentarzysku Europy (według szwedzkich naukowców), starszym o 700 lat od słynnego Newgrange. 25 zachowanych grobowców z ponad 80 (niektórzy mówią o 200), cudem uratowanych przez okolicznych mieszkańców. Nekropolia na piachu i żwirze, materiały chętnie wykorzystywane od XIX wieku do budowy dróg, których odzyskiwanie przyniosło zmniejszenie liczby grobów z 83 w roku 1900 do obecnych 25. Z nagrobnych głazów wycinano potrzebne kamienie budowlane, a w 1983 miano stworzyć tutaj wysypisko śmieci. Sześć lat trwała sądowa walka między mieszkańcami a urzędem prowincji, wygrana, choć znacznie już wydobyciem okrojona. To, co dziś można tutaj zobaczyć, to wnętrza komór grobowych, których usypiska rozebrano na przestrzeni tysiącleci. 6,5 tysiąca lat, co robi niesłychane wrażenie podkreślone przejmującym wyciem wiatru. Grobowiec z numerem 51 ma być 31 października każdego roku oblewany słońcem, co niektórzy odbierają swoim szóstym zmysłem i przekazują opowieści o odczuwaniu tutaj niesamowitej energii. Przyznaję, że chyba na każdym to miejsce pozostawi niezatarte wrażenie – pofałdowana płaszczyzna usiana ludzką rozpaczą i wiarą w niezniszczalność jeśli nie ciała to duszy. Podkreślona wichrem i kwieciem obfitym godnym żyznych ludzkich prochów.