Bunratty Castle to jedna z największych turystycznych atrakcji Irlandii, szczególnie chętnie odwiedzana przez Amerykanów zwabionych w te strony bestsellerem Franka McCourta „Popiół i żar” (taki tytuł nosiło pierwsze polskie wydanie, później zamienione na „Prochy Angeli”, Niemcy mają tytuł „Die Asche meiner Mutter” czyli „Prochy mojej matki”). Zamczysko jest potężne, kwadratowe, o grubych murach, w formie przypominające bunkier (od razu skojarzył mi się z
Bunkrem Boros w Berlinie). A u jego stóp rozprzestrzenił się park folklorystyczny, rzewnie piękny, nostalgicznie uroczy, ożywiany występami i pokazami starych rzemiosł i zwykłego wiejskiego życia.
W miejscu, na którym stoi zamek, w 970 roku mieli swój handlowy plac Wikingowie. Dopiero w 1250 roku Norman Robert de Muscegros wybudował drewnianą twierdzę, po nim 20 lat później Thomas de Clare postawił już kamienny budynek, wokół którego zamieszkiwało około 1000 osób. W czasie irlandzko-normańskich walk w 1318 roku twierdza została zniszczona, ale i od razu na zlecenie angielskiego króla odbudowana, by nie przetrwać napaści rodów O'Briens i MacNamaras w 1332 roku. 21 lat później Sir Thomas Rokeby po raz trzeci buduje kamienną twierdzę, która znów zaatakowana przechodzi na 50 lat w irlandzkie ręce, by ostatecznie trafić do klanu O'Brien. Jeden z jego członków Barnaby O'Brien zezwala armii parlamentarnej stacjonowanie w Bunratty, zamek okupują i przejmują konfederaci irlandzcy, a Henryk VIII Tudor nadaje rodzinie O'Brien jako wyraz wdzięczności tytuł hrabiów Thomondu. Ich panowanie zakończyło się wraz z przybyciem grup Olivera Cromwellsa w 1646 roku.
W 1690 roku irlandzka szlachta straciła swoje przywileje, jak i pozbawiona została własności, zamek Bunratty przeszedł we władanie rządu angielskiego, który wydzierżawił budynek protestantom z Korony celowo umiejscawianym na dużych i znaczących terenach w katolickiej Irlandii. Jednak i oni opuścili budynek, który do 1950 roku niszczał. I tutaj historia zatoczyła swoje koło, kolejny mężczyzna, niejaki lord Gord, zakupił go i za pomocą państwowych dotacji odrestaurował. 10 lat później zamczysko zostało udostępnione szerokiej publiczności, która może za zakupieniem biletu zapuścić się w zakamarki potężnych murów. W środku jest co oglądać, wszystko od dołu do góry ciekawe, kolekcja mebli, dywanów, dekoracji, sprzętu użytkowego pochodzących z XV i XVI wieku, sale audiencyjna i bankietowa, do wynajęcia i zorganizowania sobie przyjęcia jak za dawnych, przez nas nieznanych, lat.
A potem udać się do irlandzkiego skansenu, zanurzyć w świecie wiejskiej prostoty, zwyczajności życia, czarze jego hardości. Piekarka wyrabia drożdżowe ciasto, stary nauczyciel z surową miną uczy, a zza rogu dobiega skoczna irlandzka muzyka grana na tradycyjnych instrumentach. Tak skoczna, że trudno się oprzeć, by nie poczynić paru wygibasów, zarażając tańcem innych;-)
Koszty wstępu:
11,55€ dorośli
dzieci do pięciu lat bezpłatnie
8,95 € dzieci 6-16 lat
10,45€ seniorzy
33,55€ bilet rodzinny (dwóch dorosłych+6 dzieci)