Raz turyście w pięknym mieście Limerick
Poradzono zwiedzić Wzgórek Wenery,
Długo szuka na mapie.
Błądzi, w głowę się drapie…
Cóż, turyści, to czasem frajery.
Jacek_P (
Polski Portal Literacki )
Limeryk najprawdopodobniej pochodzi z Anglii, choć ten irlandzki cieszy się też dobrą sławą i popularnością. Jednak samo miasto Limerick z pięciowersowcem nic nie ma wspólnego.
Spędzamy tutaj popołudnie zupełnie nie wiedząc, czego się spodziewać. Fabrycznego przedmieścia i historycznego centrum? A może w ogóle zaniedbanego miasta, które próbuje ratować się nową wystawą i trudną przeszłością? To trzecie do co do wielkości miasto Irlandii ma niezmiernie kuszącą nazwę. Jest po drodze i położone nad największą rzeką Irlandii Shannon, więc dlaczego nie?
Niemalże od razu grzęźniemy w katedrze św. Marii. Niesamowicie nastrojowej, z aurą dostojeństwa i godności. Wybudowana w 1168 roku na miejscu rezydencji książąt von Munster, którą król Donal Mór O'Brien ofiarował właśnie na ten zbożny cel, jest najstarszą budowlą w mieście. Witani przy wejściu przez kobietą mówiącą po niemiecku i cieszącą się na możliwość użycia tego języka, zatapiamy się w jej mroczność i trochę … chaotyczność. Urzeka tajemniczością oraz domniemanym grobem jej fundatora Donala, do którego z ogromnym namaszczeniem podprowadza jakiś mężczyzna i szeptem wyjawia tajemnicę. Być może zaklęta jest tutaj trudna przeszłość tych ziem i zdrada jej najeźdźców?
Limerick stał się siedzibą królów O'Brien w 968 roku, gdy udało się królewskim oddziałom przepędzić Wikingów z tych terytoriów. Pod koniec XII wieku przybywają jako wrogowie Normanie, którzy budują istniejącą do dziś twierdzę, a w XVII wieku toczą się w okolicy walki przeciwko Anglikom. 11 lipca 1690 roku rozegrała się bitwa nad Boyne za miastem Drogheda, będąca punktem zwrotnym w walce Wilhelma III Orańskiego o pozbawienie władzy Jakuba II Stuarta. Po przegranej armia Jakobitów skryła się właśnie w Limerick za grubymi murami miasta, otoczonymi dość szybko przez Wilhelma. Po zaciętych walkach zawarto w końcu traktat, gwarantujący katolikom wolność religijną, który przeszedł do historii jako „zraniona umowa”. Przede wszystkim angielski parlament jej nie ratyfikował, a sami Anglicy w Limerick go nie przestrzegali i w końcu uchwalili surowe antykatolickie przepisy. Od tego momentu traktat uznawany jest za akt zdrady symbolizujący niesprawiedliwość brytyjskiej władzy. Na drugim brzegu rzeki odnajdujemy Treaty Stone – piedestał z kamieniem na miejscu, gdzie ów traktat podpisano. Wymowniejszego symbolu i ważności i ciężaru tego, co się tutaj wydarzyło, nie można było postawić.
Dzisiaj King John's Castle (Zamek Króla Jana wybudowany przez Normanów) jest miejscem muzealnym i wystawowym. Gruntownie odrestaurowany w 2013 roku cieszy się coraz większą popularnością. Stare zamczysko pochodzące z lat 1200-1212 robi trochę przytłaczające wrażenie, szczególnie w pochmurnej scenerii, jak to często w tym kraju bywa. Reszta miasta jest dla nas mieszanką fabryczności, upadku i wzlotu. Opuszczone obiekty, lokale zabite deskami, zdewastowane, z datą narodzin i śmierci, a samo centrum tętniące życiem, kolorowe akurat kwitnącym kwieciem, z jedną końską dorożką i jakąś dosadną żartobliwością w tonie.