Beztroska. I bardzo dużo piękna naraz. Magia.
Magia, której podstawy uformowały się 300 milionów lat temu. A zupełnie niedawno, gdyż w 1910 roku rozpoczęto tutaj projekt „zielone i kolorowe”. 10 sierpnia tamtegoż roku członek brytyjskiego parlamentu, człowiek zamożny, niejaki John Annan Bryce zakupił od angielskiego Ministerium Wojennego 15 hektarów skalistej wyspy pokrytej cienką warstwą torfu. Zatrudnił 100 irlandzkich pracowników, którzy zwieźli tony humusu i zamienili w ciągu następnych paru lat i według planów renomowanego architekta Harolda Peto ten skalny kawałek ziemi w tropikalny klejnot. Klasyczny park w stylu włoskim, antycznym greckim i japońskim, altanka herbaciana, staw wodnych lilii z figurą Merkurego, willa Medyceuszy i mała okrągła grecka świątynia, Dolina Szczęścia, Zagonik Mchu, Dżungla i wieża Martello, z której kiedyś wypatrywano napoleońskich wojsk, a dziś podziwia się cudowny widok na okolicę zatopioną w soczystej zieleni.
Do wyspy dopływa się prywatnym promem od Glengarriff. Sternik objeżdża po drodze skałę, na której wylegują się foki. Frekwencja mała, czujemy się nawet trochę osamotnieni, co tylko potęguje magiczne wrażenie. Brakuje tylko...soczystych owoców, których sok spływałby rozkosznie pomiędzy palcami...Chociaż może tak naprawdę nie brakuje niczego? Skrawek świata, ulotny moment, wieczna emocji pamięć.