W Lychen nad jeziorem Wurlsee znajdują się dwa pola namiotowe. Jedno tzw. naturalne, drugie rodzinne. Na tym ostatnim można rozbić swój namiot na tarasie, naturalnie ukształtowanym, mając u stóp piękne jezioro z małą plażą i łagodnym piaszczystym zejściem w wodne głębiny. Już przed siódmą rano słychać plusk kąpiących się gości. W ten weekend zrobiło się chłodniej po fali upałów, jednak szybko okazuje się, że woda jest cieplejsza od powietrza. Taka poranna kąpiel orzeźwia i ciało i ducha.
Dzisiaj postanawiamy odwiedzić artystów tego miasteczka i po śniadaniu w gospodzie „Zum Dicken” (drugim zresztą, właściciele są zaskoczeni, opowiadają o 48-letnim doświadczeniu w gastronomii i o tym, że kiedyś było lepiej...;-)) jedziemy do galerii Jutty Siebert KUNST im PULS. Gdy parkujemy przed domem sama artystka wybiega nam naprzeciw, nie da się ukryć, że lekko przerażona i pyta, czy … mamy rezerwację. Nie, chcieliśmy tylko zobaczyć galerię...Odetchnęła z ulgą. Artystka wynajmuje pokoje, wszystko zajęte i wystraszyła się, że o kimś zapomniała. Gościnnie otwiera nam drzwi do swojego atelier, opowiada, że kiedyś malowała owce, świnie i krowy, ale ludzie widzą w tych obrazach to, co na nich przedstawione i od niedawna maluje … kreski. A może kreską? W takim stylu podobno jest wiele do odkrycia i każdy widzi coś innego. Zaprasza do udziału w warsztatach, po czym zostawia nas ze sztuką sam na sam. Parę rzeczy i mnie zaskoczyło, przyznaję.
Stamtąd wyruszamy do pobliskiej miejscowości Retzow, należącej do Lychen, gdzie znajduje się Exotik-Kunst-Garten. Nie wiemy czego mamy się spodziewać. Jednorodzinny dom i zachęcająca do wejścia tabliczka, sympatyczna pani, która od razu wysyła nas do części odpłatnej ogrodu (3€ wszyscy powyżej 15 roku życia) uśmiechając się zapewniająco, że warto. I rzeczywiście, ogród jest labiryntem upiększonym egzotycznymi roślinami i drzewami oraz artystycznymi instalacjami, pomiędzy którymi żyją morskie świnki, nandu, emu, żółwie, pawie, kury i różnorakie ptactwo. Każdy krok to odkrycie, zmiana perspektywy i rozbudzenie ciekawości. Dociera się w końcu do galerii Jensa Nagela, którego spotkaliśmy uśmiechniętego w ogrodzie, w której można zapoznać się z jego twórczością i napić kawy. Jego żona uiszcza opłatę i przyznaje, że nigdy się nie nudzą. Sprzedają nie tylko twórczość męża, ale i sadzonki roślin, artykuły dekoracyjne, pocztówki, ceramikę, oferują indywidualne kursy malarstwa, jak i oprowadzają po całym terenie. Warto tutaj zajrzeć.
Przejeżdżając przez Retzow w poszukiwaniu warsztatu ceramicznego mijajmy ruiny kościółka na maleńkim cmentarzu. Klimatyczne, jakby żywcem przeniesione z Irlandii. Kościółek został wybudowany w XIII wieku w stylu gotyckim i około 1440 roku zniszczony w czasie konfliktów pomorsko-brandenburskich. Nigdy nie odbudowany dotrwał do naszych czasów, które ani krzty nie są lepsze od tamtych średniowiecznych. Niemy krzyk o pokój chyba nigdy nie zostanie usłyszany.
Warsztat ceramiczny w Retzow okazuje się być małym pomieszczeniem w budynku gospodarczym, otwartym, ale bez obecności właścicieli. Pięknie szare wyroby można nabyć wrzucając pieniążki do kasy zaufania, które to zdaje się być u artysty duże. Na podwórzu panuje chaos, jakby dopiero co ktoś się tutaj wprowadził i próbuje coś w otoczeniu zmienić. Pewnie wcale tak nie jest, ale wolę opuścić to miejsce (jakże kontrastujące do egzotycznie-artystycznego ogrodu) z taką właśnie myślą.
Kontynuując myśl przewodnią dnia opuszczamy powiat Uckermark i jedziemy do powiatu Ostprignitz-Ruppin, by zobaczyć spektakl letniego teatru w Netzeband według Alexandra Wołkowa „Sprytny Urfin i jego drewniani żołnierze”. Odbierając zarezerwowane telefonicznie bilety w kasie w kościele ukazuje się naszym oczom teren gospodarski zaadaptowany na potrzeby teatralne, sceny na świeżym powietrzu, pomiędzy drzewami, ogromny park i mały, zarośnięty tatarakiem staw. Spektakl świetnie zagrany, pełną parą zainscenizowany, zabawny i trzymający w napięciu, nawet nasz pies przyglądał się z zaciekawieniem akcji siedząc na kolanach (trzeba uczciwie przyznać oczekując zapewne ataku ze strony aktorów). Niezwykle zadowoleni, pełni wrażeń i zrelaksowani wracamy do Berlina z uczuciem, jakbyśmy się na długą chwilę przenieśli w bajkowy świat.