Odurzające esencje, opary otulające jak mech, muślin i aksamit, miękkość i jedwabistość, miejsce, w którym jest bezpiecznie i w którym chce się zostać. Zioła i alkohol. Może nie ma lepszej mieszanki dla ludzkiej duszy, która uczepiła się cielesnych zmysłów i drży, gdy poczuje boski zapach bezpieczeństwa? Czy zakonnicy, których od wieków tutaj nie ma, mogą odrodzić się w ziołowej nalewce o słodkim smaku pomarańczy i wermutu?
Klasztor w Zinna założył arcybiskup Magdeburga Wichman z Seeburga w 1170 roku na ziemiach krwawo zabranych Słowianom Połabskim Brzeżanom i Wkrzanom przez Albrechta Niedźwiedzia (którego Hitler obrał za patrona NSDAP). I do tego Albrecht ofiarował arcybiskupowi ten teren za pomoc w pokonaniu Jaksy z Kopanicy, słowiańskiego księcia połabskich Stodoran, zwanych czasem Hawelanami, a w kronice wielkopolskiej jego samego określa się księciem serbskim. W 1147 roku odbyła się tzw. krucjata połabska, na którą zgodę wyraził sam papież Eugeniusz III i do której mieli się przyłączyć...polscy książęta. Uczestnictwo w niej zwalniało rycerzy od obowiązku udziału w II wyprawie krzyżowej przeciw muzułmanom z inicjatywy św. Bernarda z Clairvaux i papieża Eugeniusza III. Słowianie i muzułmanie wrogami nadciągającego chrześcijańskiego świata.
Wioska Czynna zamieniła się w Zinna, klasztor się budował, ale podbici Słowianie napadli go w 1179 roku i zniszczyli. Odbudowano go jednak i konsekrowano w 1226 lub 1227 roku, by mógł puchnąć od dobrobytu aż do XV wieku, gdy na bogactwa szczycie rozpadł się przeżarty pieniądza rozpustą. Całą okolicę zalała reformacja, oburzony handlem dusz Luter rozniecił ogień gniewu na sprzeniewierzenie się Chrystusowym naukom, które tak haniebnie kaleczone były przez katolicki kościół. Zanim jednak przestał jako klasztor istnieć to tutaj właśnie wydrukowano pod koniec XV wieku jeden z najstarszych gotyckich psałterzy maryjnych. A potem mnisi schronili się w śląskim Henrykowie, a klasztor stał się rezydencją administratorów arcybiskupstwa magdeburskiego. Większość jego budynków rozebrano w XVIII wieku, do dziś zachował się kościół w formie późnoromańskiej bazyliki, część dawnego refektarza i domu konwersów, stare i nowe opactwo oraz dom dla gości klasztornych. Wokół klasztoru rozbudowała się osada dla tkaczy z Saksonii na rozkaz pruskiego króla Fryderyka II Wielkiego, do której to budowy posłużył klasztorny materiał. Od 1902 roku osada nazywa się Klasztor Zinna.
Piękne freski, ciekawa wystawa, ale wszystko przyćmiewa gorzelnia, której zapach odurza i oszałamia. Można skosztować trunku, obejrzeć wystawę starych przyrządów oraz zaopatrzyć się w butelki pełne rozgrzewającej nalewki. Zinnaer Klosterbruder warzony jest tutaj, a właściwie esencja do niego, od 1759 roku. Czyli mnichów już wtedy nie było. Odrodzenie, reinkarnacja, dobra myśl, albo złośliwość. Nie wiadomo w co wierzyć, jakie teorie dla przypadkowości wymyślać. Na szczęście przeminęła krucjata, pycha i duszami handel, chociaż to chyba słowa na wyrost. No cóż, jest nalewka i jeśli historia staje się nieznośna, można się jej napić – zaręczam, że pomaga;-)