Na Sycylię przyjechaliśmy głównie po to, by odwiedzić wszystkie Wyspy Liparyjskie. Niestety, pogoda pokrzyżowała nam poważnie szyki. Ani w sobotę, ani w niedzielę nie płynęły żadne promy na nasze wymarzone wyspy. Może więc dzisiaj? Pogoda jest trochę lepsza, rano jeszcze pada, ale jakby się przejaśniało. Idziemy więc do portu podziwiając widoki, mijane domy, kościół i palmy, by dowiedzieć się, że prom może jakiś wypłynie, ale dopiero po 13-tej. Trudno, jedziemy zobaczyć, co kryje się w okolicy.
Drogą wzdłuż wybrzeża kierujemy się na zachód, by zobaczyć przepięknie na wzgórzu położony kościół. Jedziemy więc do niego, zaciekawieni fantastycznym krajobrazem obiecując sobie niezapomniane widoki. Do tego wszystkiego słońce jak gdyby nigdy nic oblało okolicę swoimi promieniami. Serpentynami docieramy do Tindari – sanktuarium i ruin antycznego miasta. Wyjazd w tym kierunku okazał się strzałem w dziesiątkę – jedno z najważniejszych miast starożytności, słynne z cudów i uzdrowień Sanktuarium Czarnej Madonny z przepięknym widokiem na Rezerwat Jeziorek Marinello.
Sanktuarium jest pierwsze. Skrywa w sobie nie tylko słynącą z cudów figurkę, ale i stary kościółek, który powstał w latach 1544-1598 prawdopodobnie na ruinach innego, wcześniej zburzonego. Historia tego miejsca owiana jest tajemnicą, a sama rozbudowa obiektu na większy z powodu nieustannego i wciąż rosnącego napływu pielgrzymów, niewytłumaczalnie trudna i trwająca aż do roku 1953. Podobno wszelkie projekty spalały na manowce. Być może przyczyniała się do tego sama Maryja, gdyż i ona trafiła tutaj w niewytłumaczalny i iście cudowny sposób. Z cedru, o ciemnej karnacji, z jakby turban na głowie ozdobionym złotymi arabeskami, o pociągłej twarzy i wysokim czole – od razu widać, że przybyła z daleka, gdzie powstała pomiędzy V i VI wiekiem. Podobno na przełomie VIII i IX wieku schowano figurę w okresie prześladowań ikonoklazmu na statku, który niedaleko wybrzeży Sycylii natknął się w swoim rejsie na sztorm. Marynarze schronili się w zatoce di Tindarii, a gdy chcieli płynąć dalej okazało się, że statek nie rusza z miejsca. Zdecydowano się na rozładunek i dopiero, gdy figurę również wyniesiono na brzeg statek odpłynął. Wybudowano kaplicę, właśnie w górach Nebrodi, a historia upartej figurki zaczęła rozszerzać się po okolicy. Gdy pewna kobieta rozczarowana ciemną postacią Marii głośno swoje uczucie wyraziła, jej dziecko spadło z wysokiej góry w dół. Czarna Madonna chcąc okazać swoją litość, ale i władzę, rozkazała morzu usunąć się, dzięki czemu miękki morski piasek zamortyzował upadek niewiniątka. W tym momencie Maryja miała o sobie powiedzieć „Nigra sum, sed formosa”, czyli „Czarna jestem, ale piękna”.
Nowe sanktuarium wygląda trochę kiczowato, stare antycznie, a nawet wschodnio i w tym duchu warto przespacerować się dalej mijając fantastyczny widok na Mare secco, całe wybrzeże i Wyspy Liparyjskie do starożytnego miasta Tyndaris założonego w 396 r. p.n.e. przez Dionizjusza I Starszego z Syrakuz jako zabezpieczenie przeciw kartagińskim atakom. Miejsce zasiedlili uchodźcy z Grecji, którzy w wyniku wojny peloponeskiej utracili swoją ojczyznę. Nazwa wzięła się od króla Tyndareosa ze Sparty, którego żona urodziła bliźniaki Kastora i Polluksa, czym tłumaczy się znalezione w okolicy monety z podobizną dzieci. Miasto było wybudowane na regularnym planie, z szerokimi ulicami i siecią dróg drugorzędnych, wzdłuż których stały domy oraz warsztaty i szopy. Do dziś zachowały się piękne mozaiki podłogowe w domach co bogatszych mieszkańców. Imponujący jest teatr grecki z przepiękną przestrzenią z widokiem na morze oraz ruiny bazyliki. A w małym muzeum można zobaczyć odnalezione przedmioty, przyjrzeć się twarzom ludzi, których już dawno nie ma. Podobno część miasta w I wieku n.e. na skutek obsunięcia ziemi pogrążyła się w morzu, ale to, co zostało jest warte zobaczenia. W pewnym momencie i w konkretnym miejscu można ujrzeć na pierwszym planie ruiny kościoła greckiego i w tle imponującą sylwetkę kościoła współczesnego – w wiecznej symbiozie ludzkiej tęsknoty za niewytłumaczalnym, ale dającym nadzieję. Czy rozgorzałby religijny spór o wyższość i ważność tamtej i tej religii gdybyśmy się w niewytłumaczalny sposób teraz spotkali?