Jakby klątwa papieska wciąż wisiała nad miastem. Teterow w ostatnim dniu roku tonie w mżącej, lodowatej szarości deszczowej aury. I jest jak gdyby wyludnione. Pomimo wszystko jednak, pomimo przejmującej ponurości łatwo dostrzec urok miasteczka – dwie miejskie gotyckie bramy, biały ratusz i przysadzisty kościół św. Piotra i Pawła, młyn nad miejskim stawem, nostalgiczna straż pożarna i parę starych, szachulcowych domów.
Klątwa nałożona została w 1357 roku z dziś nieznanych powodów. Nie wiadomo co papieża zagniewało. W XIV wieku dżuma przetrzebiła ilość mieszkańców. Ci, którzy zostali przy życiu, by odpędzić zarazy „ratowali się” antysemityzmem i wyobrażeniami o czarach prostych kobiet. Po dwóch latach udało się klątwę zdjąć, spełniając papieski warunek wybudowania przed jedną z bram kościół św. Grzegorza. Dzisiaj jednak, w XXI wieku, wystarczy jeden pochmurny dzień, by odczuć ciężar tamtych gestów, atmosferę prześladowań czarownic, zapiekłość katolików i protestantów, którzy się w XVI wieku o władzę nad duszami ścierali, rozpacz Żydów, których synagoga nocą 9 listopada 1938 roku płonęła, dramat przymusowych robotników, którzy bezwzględność wojny tutaj cierpieli. Armia Czerwona przetoczyła się przez miasto w maju 1945 roku, gwałciła masowo i zbiorowo, wywoziła mężczyzn, którzy się ostali, plądrowała domy, a gdzieś z boku tego 300 osób (według innych danych 600) popełniło samobójstwo.
Jutrzenka socjalizmu z pieśnią na ustach nadała rytm życiu, wybudowała blokowiska, założyła nowe zakłady pracy i uładziła wszelką różnorodność. Poszarzało w Teterow jeszcze bardziej. Gdy i jej czas się zakończył, ratusz opuścili broniący do niego wstępu zwykłemu śmiertelnikowi komuniści, nadciągnął kapitalizm i właśnie tutaj swoją pierwszą filię na terenie byłego DDR-u otworzył Aldi. Sieć z rozmachem przejęła wolno stojące hale i przez długą chwilę była największym sklepem w całych zjednoczonych Niemczech.
Spacerujemy po urokliwym miasteczku odpędzając z jednej strony ponure myśli, z drugiej ciągle jesteśmy z wyżej wspomnianą przeszłością konfrontowani. Pomnik pamięci prześladowanych przez nazistowski reżim jest najbardziej przejmującym momentem. Rozweselającym jest słodki obraz domu z szyldem informującym o znajdującej się w nim kiedyś manufakturze marcepanu i czekolady Juliusa Kapusty, drewniane rzeźby gołej baby i nagiego chłopa, uroczy stary młyn, w którym rezyduje gastronomiczny lokal i restauracja w budynku dworca kolejowego, która wczoraj wieczorem zaskoczyła jakością i świeżością zamówionych potraw. Uśmiechamy się do deszczowej aury z rozkoszą – jej bura zasłona okazała się być atrapą.