W Jahnsfelde zachodzi słońce. Stary kamienny kościół stoi na straży rodowej siedziby szlacheckiej rodziny Pfuel. Po sąsiedzku i wyzywająco, zbyt blisko, by zapomnieć o ziemskiego żywota obowiązkach, czy losie szlachcica, który jak wszyscy kiedyś w jego kamiennych murach spocznie.
Von Pfuel przybyli w te okolice z powodów Słowian zapewne oburzających. Niemiecka wschodnia ekspansja pod wodzą króla Henryka I i podporządkowanie sobie Wendów w 926 roku wykorzystane były przez członków rodziny Pfuel militarnie i taktycznie. Przybyli, zwyciężyli i zostali pomnażając dobra i majątek. Niektórzy jej członkowie po dziś dzień mieszkają w pałacach południowych Niemiec. Tutaj jednak pozostały po tej tysiącletniej historii tylko ślady. I rodowy pałac, ciekawie sklejone ze sobą kolejne dobudówki, wieżyczka malownicza, rycerskie haubice nad drzwiami wejściowymi. A do tego ten zalany zachodzącym słońcem park z ogromną, podobno najstarszą w okolicy, lipa. Projektował go sam książę von Pückler i uznany został za osobny zabytek przyrody. Stanowi też środek wioski. Fantastyczny środek.
Pałac po socjalistycznym wywłaszczeniu dziś jest w rękach prywatnych. Zamknięty na cztery spusty nie zdradza, czy ktoś w nim mieszka. Czasem przejeżdżałam tędy drogą krajową nr 1 do Kostrzyna i nie przypuszczałam, że za gęsto przy drodze zasadzonymi drzewami znajduje się taki uroczy zakątek. Od dzisiaj już wiem:-)