Półwysep Punta de n'Amer jest własnością prywatną i objęty ścisłą ochroną przyrody. Znajdują się na nim wydmy, niskie krzewy, porosty i skaliste wybrzeże oraz jeden zabudowany punkt. Udostępniony turystom, którzy zachwyceni widokami gubią się na licznych ścieżkach, by w końcu dotrzeć do Castell de n'Amer, starej wieży strażniczej jeszcze z czasów pirackich napaści na Majorkę. Od stuleci korsarze męczyli wyspę. Napadali, rabowali, kradli, zabijali i niszczyli. I trudno było się przed nimi obronić, a jednak wyspa wydana na ich łaskę i niełaskę mimo dość beznadziejnego położenia próbowała się bronić. Szczególnie po inwazji tureckiej (1550 rok) i prawie całkowitym zniszczeniu miejscowości Andratx, Soller, Alcudia i Polenca postanowiono coś zrobić. I powstało ponad 80 usianych na całym wybrzeżu wież obserwacyjno-strażniczych. Ta tutaj, przypominająca twierdzę, pochodzi z roku 1696 i ma za sobą szczególną militarną historię. W czasie wojny hiszpańskiej (1936-39) walczono o nią zaciekle, jako zdobywcy frankiści wymieniali się w wyniku tych walk z republikanami. Wtedy powstał też budynek, który żołnierzom służył za noclegownię, a dziś jest lokalem gastronomicznym.
I taki sielankowy krajobraz nam się ukazuje – betonowy kloc z armatnią lufą wycelowaną w gości, którzy jak gdyby nigdy nic spożywają frytki i piją piwo, podczas gdy remontowe prace na dachu wrą. Do wieży wchodzi się bezpłatnie kładką nad byłą fosą. W środku jest miniaturowe muzeum ze starą bronią i dokumentami, a na dachu wspomniana już armatka i piękne widoki. Po wojnach, przelanej krwi i samotności żołnierzy nie zostało już śladu. Jest za to dominujący odcisk przyrody, która zagrabia dla siebie niezabudowany teren. Przynajmniej tak długo, na jak długo jej na to człowiek pozwoli.