„Śmierć jednostki to tragedia – milion zabitych to tylko statystyka“ - powiedział Stalin.
Gdy umiera Azor, Reksio czy Sunia w postaci domowego psa, kota, chomika czy królika to leją się łzy. Gdy tysiące zwierząt trzymanych jest w strasznych warunkach, tuczonych i zabijanych często niedokładnie to jest radość nad talerzem, zachęcające zdjęcie na instagramie albo dochodowy program kulinarny.
Gdy umiera sąsiad, mama albo siostra to jest rozpacz. Gdy tysiące ludzi cierpi dręczonych wojną, biedą, a kiedyś niewolnictwem to zwykle to nie nasza sprawa.
Pobyt w Villa Romana del Casale doskonale ludzką naturę i odzwierciedla i prezentuje.
Piękny dom, zachwycające mozaiki, rozmach, przepych i splendor, dzisiaj dochodowe bilety wstępu, kiedyś luksus dla garstki wybranych.
Cztery połączone budynki wybudowane na początku IV wieku zamieszkane były do wieku XI. Najpierw zniszczone zostały przez normańskiego króla Wilhelma Złego w 1160 roku, a później w XII wieku przykryte błotem osuwiska na 700 lat. Według najnowszych naukowych badań posiadłość miała należeć do Północnoafrykańczyka Valeriusa Proculusa Populoniusa, który zarządzał Sycylią w latach 327-331 i organizował dla cesarza Konstantyna Wielkiego walki gladiatorów i zwierząt. Starsza wersja mówi o rzymskim senatorze.
Dzisiaj to najbardziej znaczące rzymskie miejsce na Sycylii.
Willa zachwyca mozaikami. Zachowane dzięki błotu w doskonałym stanie, niemalże idealnym, na powierzchni 3500 m² przedstawiają sceny z życia mieszkańców willi, polowania czy fragmenty mitologii. Portret ludzkiej natury nie zmieniającej się od stuleci, chociaż pewne rzeczy, sprawy, przypadłości uznaliśmy po latach za brzydkie i przestaliśmy je powszechnie praktykować. Tutaj w obezwładniającym naturalistycznym stylu można zobaczyć, co człowiek robił zwierzętom i ludziom dla chwili przyjemności. Egzotyczne stworzenia wyłapywane w swoich ojczyznach, siłą, w kajdanach, bite, zaganiane na statek, by przytransportować je do Europy i wystawić na śmierć w przerażeniu ku uciesze oglądających. Podobnie robiono z ludźmi, którzy zapędzani byli do nas nie tylko do pracy, ale i na areny, żeby w jazgocie cyrkowego gwaru umierać rozbawiając innych.
I to całe cierpienie wyrażono przepięknie, artystycznie niemalże, doskonale w swojej estetyce. Sztuka na najwyższym poziomie – witalna, erotyczna, grająca znaczeniami, nasycona detalem, oszałamiająca gabarytami - sześćdziesiąt pomieszczeń, których podłogi zapierają dech w piersiach.
Villa Romana del Casale w 1997 roku wpisana została na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
I słusznie.
Tak się składa, że spędzamy wieczór w mieszkaniu nieżyjącego już malarza, ojca tego mieszkania właścicielki. Świat artystów osaczył nas sobą aż do czerni nocy.