Dzisiaj tylko obrazy. Dzisiaj nie ma nic poza tym, że jest wiosna, że bucha prokreacja, że świat trwa owadzim życiem, że pachnie las. Nie ma historii, bo o czym opowiadać idąc polną ścieżką? O zadeptanej mrówce, która lekko stłamszona i tak zdąża do mrowiska, bo tak trzeba, bo nikt inny za nią jej roboty nie zrobi? O mleczu, który a to skupiony w sobie o poranku, a to zamaszyście żółty, gdy tylko muśnie go słońce, a to zwiewnym dmuchawcem zostaje, o którym nikt chwilowo nie pamięta? O lekkim zefirku, któremu brakuje liści? Nie ma czym szumieć, trzeszczy więc suchą gałęzią, piruety urządza pomiędzy zeszłorocznym mchem. O bąku, który zagrabia dla siebie połacie purpurowej jasnoty, brzęcząc przy tym zaborczo i dorodnie? O cieniach długich sosen i białej korze brzóz? O rzewności z nimi związanej? O ich polskości, która taką być nie może, bo one niemiecką historię widziały, one dla tutejszych mieszkańców uzurpacyjnie w ich historii trwają? O błękicie nieba, który prezentem jest dla oczu? O plusku potoku, któremu wszystko jedno, kogo mija i dla kogo melodie wygrywa? O słoniu w drzewie, który tylko wytworem jest ludzkiego umysłu?
Nikt nie zna ich historii, żadnych dziejów, nikomu nie przekazują o sobie opowieści. Żyją dla siebie. A przede wszystkim dla świata. Są nieodzowną częścią istnienia. Tworzą dla nas i czas, i przestrzeń, i atmosferę. Nie przegapiajmy tych wyjątkowych momentów. Nigdy się nie powtórzą. I zbyt szybko przemijają.
12 kilometrów szczęścia.