W Reszelu jest ponuro, a nam jest zimno. Pada deszcz i wieje przeciągle wiatr. Czujemy się trochę zagubieni i nie pomaga myśl, że jesteśmy w miejscu, które w czasach baroku słynne było ze swoich artystów. Że ostatnim biskupem warmińskim, który mieszkał w tutejszym zamku był książę poetów polskich Ignacy Krasicki. Że to tutaj po raz ostatni w Królestwie Prus i Europie spłonęła na stosie czarownica. Barbara Zdunk przewija się od lat w artystycznej ofercie miasta. Prawdopodobnie upośledzona umysłowo kobieta oskarżona o podpalenie zamku w 1807 roku po trzyletnim procesie została skazana na okrutną śmierć. Podobno przed egzekucją uduszono ją dyskretnie, gdyż psucie widowiska zgromadzonym nie należało do dobrego tonu.
W Reszelu pogoda jest dzisiejszego dnia okrutna. Smagani nagłym deszczem próbujemy wyobrazić sobie zakładających gród pruskich Bartów i Krzyżaków im ich dom w 1241 roku odbierających. Być może pogoda była podobna? Ponurość z grabieżą wiele ma wspólnego, a historia pokazała, że nie ma litości dla nikogo. Dwa powstania pruskie, rozdzieranie władzy nad osadą pomiędzy kościołem, a świeckimi królami, pruski zabór i socjalistyczny marazm, ale i sztuka, artyści. Ostatnim wielkim nazwiskiem w Reszelu był Franciszek Starowieyski, który spędzał tutaj twórczo corocznie lato.
Zwiedzamy zamek biskupi nad Sajną, gdyż udziela nam schronienia przed deszczem. Ekspozycja oddziału Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie niezwykle ciekawa i klimatyczna w starych średniowiecznych murach. Szczególnie zachwyca widok z jednej z wież na reszelską okolicę. Przystrojone drżącymi kroplami okienne kraty, dwa gruchające miłośnie gołębie i głęboką czernią przewalające się po niebie chmury. Jakby ostatnia czarownica, która takową nie była, wciąż wyrażała swój gniew, grzmiała pomstą do nieba, niewybaczalnym uczynkiem, na który nikt nie może dać odpustu.