Osiecka czuła się tutaj jak w bajeczce. Tak mówiła o Tykocinie, w którym lubiła się zatrzymywać w drodze na Mazury. Siedząc na ławce na rynku trudno się dziwić baśniowemu odczuciu poetki. Tykocin jest lekko osnuty mgłą bezczasu, somnambulicznie trwa w historii, skracając kiedyś drogę na handlowej trasie między Połockiem i Wilnem a Poznaniem i Krakowem. Gdy żył jeszcze Zygmunt August utrzymywał w sobie arsenał Rzeczypospolitej oraz skarbiec wraz z arrasami i biblioteką króla i był centrum podlaskich dóbr królewskich. Później był królewszczyzną i ponownie skarbcem tym razem Stefana Czarneckiego. Jego córy szczyciły się takim bogactwem, że w męskiej części Rzeczypospolitej gorączkowano się o ich zacne ręce. Barokowo zrobiło się w nim po wojnie domowej o sukcesję w XVIII wieku, prusko za czasów Izabeli Branickiej, arystokratycznie za czasów Księstwa Warszawskiego, a królewsko w granicach takiejże Polski.
Gdy przyszła wojna zniszczeniu uległa nie tylko zabudowa, ale dobra ludzkie. Prawie wszyscy Żydzi (50% mieszkańców Tykocina) zostali zamordowani przez nazistów 25 sierpnia 1941 w lasach pobliskiej wioski Łopuchowo. I to do ich domów kierujemy nasze pierwsze tykocińskie kroki. Synagogi mała i duża, akurat remontowane, w których znajduje się Muzeum Kultury Żydowskiej, Mały Rynek (centrum dzielnicy żydowskiej), żydowska restauracja i powiew nieskończoności pomimo przemijalności. Ludzka rodzina może wprawdzie pozbawić poszczególnych swoich członków życia, ale nie zatrze energii i wieczności. W którymś momencie odkryje swój błąd i będzie próbowała naprawić winy. Jednocześnie buntując się w jakimś innym swoim organie na skutek i zapomnienia i własnej nędzy.
Na trapezowym rynku Stefan Czarnecki jako hetman w stroju szlacheckim podnosi rękę ze złotą buławą w stronę kościoła parafialnego pw. Świętej Trójcy. To drugi po Kolumnie Zygmunta najstarszy świecki pomnik Polski (data powstani aoscyluje pomiędzy 1755 a 1760 rokiem). Otaczają go bajkowe domki z malutkimi ogródeczkami, w których rozpanoszyły się piękne i dumne malwy. Niedaleko stąd znajduje się zespół klasztorny i mural Franza Kafki, który z pochodzenia był Żydem. Do zrekonstruowanego zamku Zygmunta II Augusta z jakiś powodów nie dotarliśmy. Prawdopodobnie zatrzymał nas wehikuł czasu.