Wehikuł czasu ma swoje tajemnicze plany, którym oddajemy się z ufnością. Na zapytanie o możliwość noclegu nie otrzymaliśmy odpowiedzi, z czego wywnioskowaliśmy, że pewnie nie ma miejsc w sezonie. Zarezerwowaliśmy coś innego, ale nagle, parę dni temu przyszła odpowiedź. Że ich nie było i dlatego odpowiadają tak późno i że akurat zwolnił się pokój na parę dni, więc jeśli jesteśmy zainteresowani to zapraszają. Byliśmy i dzisiaj jedziemy. Trochę kluczymy i niepokoimy coraz węższymi leśnymi drogami, które wyglądają na mało uczęszczane. W końcu jednak docieramy dojeżdżając łąką na skraj puszczy. Tutaj w 2011 roku zakochali się w Podlasiu mieszkańcy Łodzi i robiąc ostry życiowy zakręt zdecydowali pozostać, by żyć na przekór współczesności. Chociaż to może nie do końca tak jest, gdyż wielu ludzi na tym świecie decyduje się na własne zacisze. Z bocianami jako sąsiadami, z przyglądającymi się domostwu żubrami postawili drugą chałupę, w której przyjmują swoich gości. Dogadzają im kuchnią smaczną i zdrową, świeżą, ze składnikami, które pochodzą albo z przydomowego ogródka, albo od okolicznych rolników. „Bardzo nas cieszy, gdy nasi goście zapominają o jedzeniu zwierząt”. Bezkrwawy czas w jednym z najpiękniejszych miejscu na ziemi. Nie tylko dlatego, że w samym środku natury, ale dlatego, że w poszanowaniu jej praw.
Brama pomiędzy dwoma drzewami wprowadza w spokojny i pokojowy świat – Dom na Wschodzie.